Dziennik dotarł do nieoficjalnych jeszcze wyników kontroli NIK dotyczącej wykorzystania państwowych dotacji w latach 1999-2000 w SP ZOZ w Biłgoraju. Z 1 mln 251 tys. zł, które wydano na restrukturyzację szpitala, 855 tys. zł poszło na redukcje, czyli na odprawy dla 347 zwolnionych pracowników. Okazało się, że szpital ponownie zatrudnił 16 osób - którym przecież wypłacił odprawy - w sumie 62,7 tys. zł. Teraz szpital musi zwrócić te pieniądze do budżetu.
O tym, że bezwzględnie trzeba trzymać się dyscypliny budżetowej świadczą kolejne przykłady nieprawidłowości. Szpital kupił analizator biochemiczny za 201 tys. zł. Do zakupu budżet państwa dorzucił 150 tys. zł. Termin wydania pieniędzy określony był na koniec grudnia 2000 r. Szpital go nie dotrzymał. Dotację razem z odsetkami już oddano. Na modernizację szpitala - w ramach jego restrukturyzacji - państwo dało 150 tys. zł. Z tego 105 tys. zł wydano na remonty okien, dachu i malowanie. - To nie są działania restrukturyzacyjne - oceniła NIK. I nakazała oddać dotację.
W sumie zmarnowanych pieniędzy uzbierało się ponad 400 tys. zł. W momencie kiedy NIK zakończyła kontrolę, czyli w końcu czerwca br., dyrektorem szpitala był dr Janusz Karski. - Objąłem stanowisko 6 czerwca więc kontrola nie dotyczy okresu mojego urzędowania - mówi. - Byłem zbulwersowany tym, co zrobił mój poprzednik.
Poprzednik to Roman Dziura, obecnie dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Józefowie. Nie poczuwa się do winy. Odpowiedzialność zrzuca na swojego zastępcę, dyrektora ds. inwestycji. - Niepotrzebnie mu zawierzyłem - mówi. - To był młody chłopak, bez przygotowania ekonomicznego, zatrudniony przez mojego poprzednika.
Zatrudnienie zwolnionych pracowników, którzy wzięli odprawy R. Dziura tłumaczy potrzebą chwili.
To zarząd powiatu powołał R. Dziurę na stanowisko dyrektora szpitala. - Trudno było przewidzieć, że tak się to źle potoczy - ubolewa Czesław Bartnik, sekretarz biłgorajskiego Starostwa Powiatowego. - Za nieprawidłowości został odwołany.