Po raz pierwszy w historii UMCS, piątkowej inauguracji nowego roku akademickiego będzie towarzyszyła pikieta pracowników. Dziś uczelniane związki zawodowe ogłosiły pogotowie strajkowe. Chcą dalszych negocjacji w władzami.
– Jest rzeczą co najmniej wątpliwą, że za długi uczelni obarcza się zwykłych pracowników. Którzy nie podejmowali decyzji powodujących to zadłużenie, ani nie kupowali samochodów służbowych za 100 tys. zł (nowe auto Fundacja UMCS kupiła niedawno obecnym władzom rektorskim – red.) – mówi Jarosław Niemiec z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, która pomaga zwalnianym pracownikom.
– Szukanie oszczędności kosztem zarabiających 800 zł jest absurdalne. Dla nich zwolnienie oznacza dramat – podkreśla. – Kiedy skończą się pieniądze z odprawy, a potem zasiłek, znaczna cześć tych osób pozostanie bez środków do życia – dodaje Andrzej Trembaczowski z NSZZ Solidarność UMCS.
Dlatego pracownicy zamierzają walczyć o pozostanie. Dziś ogłosili pogotowie strajkowe. A w piątek o godz. 10 na Placu Marii Curie-Skłodowskiej będą pikietować. W tym samym czasie w auli sąsiedniego Wydziału Prawa i Administracji będzie trwała inauguracja nowego roku akademickiego. Rektor będzie na niej przedstawiał m.in. plan restrukturyzacji.
W obronie pracowników stanęli studenci, którzy rozpoczęli dziś zbieranie podpisów poparcia dla zwalnianych osób. Z kolei KSS ma złożyć wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o kontrolę finansów uczelni.
– Składamy też do sądu pracy pozew o uznanie bezzasadności całej procedury tych wypowiedzeń – zapowiada Elżbieta Chodzyńska z związku Solidarność 80. – Nie zostały z nami przeprowadzone żadne konsultacje społeczne.
– Zaczęliśmy rozmowy z pracownikami pod koniec ub. roku. Składaliśmy różne propozycje, ale wszystkie były odrzucane – odpowiada dr Mirosław Urbanek, kanclerz UMCS. – Czymże były te rozmowy jak nie konsultacjami?
– Przedstawiliśmy swoje stanowisko, które umożliwia redukcję nawet 100 etatów – mówi z kolei Antoni Hoffman ze ZNP UMCS. – Ale władze uczelni nie wykazywały nawet krzty zainteresowania losem pracowników – podkreśla Chodzyńska.
Mimo to związkowcy chcą dalej rozmawiać. – Może wrócilibyśmy jeszcze raz do rektora i kanclerza. I jeszcze raz przedstawili całą sytuację – mówi Hoffman. – Gdzie jak gdzie, ale na uniwersytecie nie powinno być problemu, którego nie da się rozwiązać przez rozmowę – dodaje Trembaczowski.
– Jesteśmy gotowi do rozmów, jeżeli związki przedstawią propozycję, która realnie pozwoli wyjść z kryzysu – tłumaczy rektor prof. Andrzej Dąbrowski. – To, co do tej pory było proponowane, pozwala na restrukturyzację na poziomie 40-50 etatów – wyjaśnia kanclerz. – Nie można łączyć tego z naturalnymi odejściami na emeryturę na przestrzeni kilku najbliższych lat. A to robią związki.
Uczelnia rozpoczęła już szykowanie regulaminu zwolnień, a także specyfikacji przetargu na firmy zewnętrzne, które zastąpią zwalnianych pracowników. – Nałożymy w nim na te firmy obowiązek zatrudnienia co najmniej 50 proc. z nich – zapowiada kanclerz.
Pracownikom zatrudnionym na niepełnych etatach uczelnia da 200 zł podwyżki (z wyrównaniem od początku 2009 r.), co zagwarantuje im prawo do zasiłku. – O ile nie znajdą pracy – zaznacza kanclerz. – A tym, którzy założą własne firmy i będą chcieli wystartować w przetargu, zapewnimy pomoc.