– Wezwałam pogotowie do matki – mówi inny Czytelnik. – Lekarz stwierdził zawał i zgon. Od sanitariusza otrzymałem wizytówkę „Styksu”.
Co na to Alicja Ciechan, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Lublinie? – Do pogotowia przyszłam w 1996 r. Od razu rozwiązałam umowy pogotowia z firmami pogrzebowymi. Zakazałam informowania firm o zgonach oraz sugerowania rodzinom zakładów pogrzebowych.
Z jakimi firmami pogotowie miało umowy? – Nie pamiętam – odpowiada dyr. Ciechan. – Nie mogę sprawdzić, bo dokumenty przechowujemy tylko przez 5 lat. Myślę, że zobowiązywały do jakiegoś sponsorowania.
Firma „Styks” odpiera zarzuty. – Nic nie wiem o tym jakoby sanitariusze rozprowadzali nasze wizytówki – mówi Dariusz Radko, dyrektor „Styksu”. – Nie płaciliśmy za informacje o zgonach.
Andrzej Dembiński, właściciel zakładu pogrzebowego „Charon” w Lublinie twierdzi odwrotnie: – W latach 1992–96 proceder handlu zwłokami kręcił się w Lublinie na sporą skalę. Teraz występuje szczątkowo w okolicach Puław. Stawki za informację o zgonach mają sięgać 150 zł.
Puławska prokuratura ustala czy dyrektor ryckiego szpitala wziął łapówkę od właścicielki miejscowej firmy pogrzebowej, w zamian za nie- wpuszczanie na rynek innych firm. Z kolei w Łukowie dwa zakłady pogrzebowe od czterech lat walczą z trzecim, który jest równocześnie dzierżawcą jedynego w mieście przyszpitalnego prosektorium. Urząd Antymonopolowy orzekł, że dzierżawca stosuje praktyki monopolistyczne i musi ich zaniechać. Ale w tej sprawie nic się nie zmieniło.
Andrzej Poświadek, prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych w Lublinie wie o nieuczciwych sposobach zdobywania zleceń. – Widziałem przed lubelskim USC ludzi z konkurencji namawiających do swoich usług.
O tym, że medycy dają rodzinom zmarłych wizytówki różnych zakładów słyszał pracownik firmy pogrzebowej działającej przy jednym z lubelskich szpitali. – Zdarzały się także przypadki, że przed naszym zakładem stał pracownik konkurencji i zaczepiał ludzi w czerni – powiedział Dziennikowi.
Najbardziej intratnym interesem dla firmy pogrzebowej jest wynajęcie pomieszczeń w szpitalach i dzierżawienie w nich chłodni. Są blisko klientów oraz ich pieniędzy. – Za dostarczenie zwłok do kostnicy biorą od rodziny 60 zł – mówi właściciel firmy, która nie ma siedziby w szpitalu. – Wydając zwłoki, tak manipulują rodziną zmarłego, aby zamówiła u nich także obsługę pochówku.
Co się dzieje ze zwłokami osoby, która umrze na ulicy? – Zawiadamiamy policję – wyjaśnia dyr. Ciechan.
– Wzywamy firmę pogrzebową „Charon”, która przewozi zwłoki do szpitalnego prosektorium. Do takiej usługi na terenie Lublina firma ta została wybrana przez prokuraturę – wyjaśnia Henryk Czerwiński, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Policja prosi o kontakt wszystkich, którzy mają informacje o opisywanych patologiach, tel. 532-53-03 w godz. 7.30–15.30.
Gra o dużą kasę
(i to tylko osobom pobierającym renty i emerytury). USC w Lublinie wydaje średnio 4,5 tys. aktów zgonu rocznie.