Wynajęta przez Ratusz firma ma na całym świecie szukać dużych koncernów, które zechcą zainwestować w Lublinie. Takiego zlecenia chcą się podjąć trzy firmy. Wczoraj w magistracie otwarto ich oferty. Umowa ma być zawarta z najlepszą z nich.
Najtańszą ofertę złożyła agencja Deloitte, która wyceniła swoje usługi na 910 tys. złotych. Konsorcjum firm Ageron Polska i Dricon Managing Consultants, żąda 1,04 mln zł.
Najdroższą ofertę – ale nadal mieszczącą się w ustalonym przez Ratusz limicie – złożyła firma SMK/KRC Poland Media, proponując cenę 1,12 mln złotych.
Jednak to nie cena będzie najważniejsza przy wyborze oferty, ale proponowana koncepcja badań, m.in. liczba inwestorów, z którymi eksperci zamierzają prowadzić rozmowy na rzecz miasta.
– Zależy nam na najlepszych doradcach, którzy naprawdę będą skuteczni – mówi Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, dyrektor Kancelarii Prezydenta.
Jakie zadanie dostanie zwycięzca przetargu? Do końca czerwca przyszłego roku będzie musiał sporządzić dokładną analizę potencjału miasta. Ma w niej określić, jakie branże należałoby ściągać do Lublina i dla kogo miasto może być atrakcyjne.
Co prawda miejscy urzędnicy już wybrali takie branże (outsourcing, usługi informatyczne, biotechnologia, przemysł spożywczy i motoryzacyjny), ale liczą na to, że ktoś, kto spojrzy na nas z zewnątrz może zweryfikować ten wybór. A nawet zaproponować inną branżę, która może się okazać "czarnym koniem”.
To jednak nie wszystko, co powinno się znaleźć w analizie. Agencja ma także zbadać potencjał miasta. Czyli to, na jakie kadry mogą liczyć inwestorzy, czy wystarczy nam prawników i architektów mogących świadczyć usługi na rzecz inwestorów. Ocenie poddany zostanie także lubelski eksport i otwarcie lubelskiego biznesu na kontakty z podobnymi podmiotami zagranicznymi.
Do końca marca 2013 r. doradcy będą musieli przeprowadzić rozmowy z co najmniej kilkudziesięcioma koncernami. Ratusz twierdzi, że szanse na jakieś efekty mamy duże. A wniosek ten opiera na wierze w to, że renomowane agencje nie będą chciały sobie pozwolić na to, by nikogo dla miasta nie "złowić”, a ewentualny sukces na tak trudnym poligonie przysporzyłby im uznania.