Sąd sprawdzał wczoraj, czy szefowie Radia Lublin zwolnili pracownicę, łamiąc prawo i ukrywają to podczas procesu, który im wytoczyła.
Z prezesem Mariuszem Deckertem spotkała się w sprawie roszczeń finansowych w kwietniu ubiegłego roku. Rozmowę nagrała. Wczoraj taśmy przesłuchał sąd.
Domniemany głos Deckerta z nagrania: "No ja przyznam się szczerze, w tym momencie nie widzę potrzeby i możliwości dalszej współpracy, dlatego z dniem dzisiejszym wręczam pani rozwiązanie umowy o pracę”.
Tymczasem przed sądem Deckert zapewnił, że sprawa 14 tys. zł nie miała wpływu na zwolnienie Justyny M. - Na pewno nie chodziło o finanse, powody zwolnienia były merytoryczne - powiedział nam i dodał, że nagranie słabo słyszał i nie rozpoznał swojego głosu. O jakie powody merytoryczne chodzi? M.in. przez kilka miesięcy Justyna M. nie uaktualniła listy adresowej, według której rozsyłane są listy.
Pozostał na niej Edward Hunek, polityk zmarły w sierpniu 2006 roku. - Prezes nie dostał koperty zaadresowanej do Hunka, miał tylko nieaktualną listę. Ja miałam właściwą i nie było ryzyka, że jakaś przesyłka trafi do rodziny zmarłego - odpierała zarzuty w sądzie była pracownica Radia Lublin.
Wyrok w sprawie zapadnie 18 marca.