Być może w Lublinie zostaną zaostrzone przepisy dotyczące stawiania masztów sieci telefonii komórkowej.
Pomysły na ograniczenie swobody w stawianiu masztów telefonii komórkowej zaczęły się pojawiać po słynnych protestach mieszkańców os. Poręba, którzy we wrześniu zablokowali drogę do placu budowy masztu sieci Era. Policja siłą usuwała protestujących z jezdni. Po tym proteście prezydent miasta zablokował inwestycję, ale jego decyzję unieważnił sąd, który uznał, że Ratusz nie mógł odmówić Erze pozwolenia na budowę, bo firma spełniła wszelkie wymogi.
Ratusz szuka teraz innych możliwości. - Myślałem o tym, żeby powołać komisję, która rozpatrywałaby wnioski operatorów - mówi Adam Wasilewski, prezydent Lublina. Ale radni chcą iść o krok dalej.
- W planie zagospodarowania przestrzennego powinny się znaleźć tylko te nadajniki, które już fizycznie stoją w Lublinie. A jeśli jakiś inwestor będzie chciał zbudować maszt na innej działce, powinien wcześniej wystąpić do Rady Miasta o zgodę na zmianę planu dla tej nieruchomości - proponuje Krzysztof Podkański, miejski radny PiS. - Taki zapis może też skłonić operatorów do tego, by sami wcześniej starali się dogadać z mieszkańcami. Nie może być tak, jak teraz, że operator idzie do miasta po zgodę, dostaje ją, a mieszkańcy z żalami przychodzą do prezydenta - dodaje. - To rozwiązanie też jest możliwe do przyjęcia - stwierdza prezydent.
Miasto nie może wydać pozwolenia na budowę obiektu niezgodnego z planem zagospodarowania. A zmiana planu trwa miesiącami. Bo najpierw nad arkuszami muszą zasiąść architekci, a potem projekt planu trzeba dwukrotnie wykładać do wiadomości mieszkańców, którzy mogą zgłaszać swe uwagi i protesty. Dopiero po rozpatrzeniu tych protestów Rada Miasta może uchwalić plan.
Co na to operatorzy? - Telefonia cyfrowa, by oferować nowoczesne usługi na terenie miasta, musi mieć nadajniki rozstawione w odległości 200 do 500 metrów od siebie. Taki zakaz spowodowałby, że mieszkańcy Lublina nie mogliby w pełni korzystać z usług - usłyszeliśmy w biurze prasowym sieci Era. - Jeżeli takie prawo będzie zatwierdzone, będziemy musieli się do niego zastosować - mówi Izabella Szum z grupy TP, do której należy m.in. sieć Orange. Samego pomysłu komentować nie chce.