Kierownictwo przychodni przy ul. Niecałej w Lublinie znalazło sposób, jak zarobić na chorych. Zmusza ich do częstych wizyt u lekarza
– To skandal! – oburza się pan Jan, rencista z Lublina (nazwisko do wiadomości redakcji). – Jestem chory. Z trudem dotarłem do lekarza. A on nie chciał mnie skierować od razu na dwa badania.
Pan Jan jest inwalidą pierwszej grupy. Ma chore serce i poważne schorzenie kręgosłupa. Chodzenie nawet po domu sprawia mu ból. Leczy się w Przychodni Specjalistycznej przy ul. Niecałej. Poprosił lekarza o skierowanie na prześwietlenie i badanie krwi. Lekarz odmówił. – Powiedział, że przy jednej wizycie może mi zlecić tylko jedno badanie. Jeśli chcę drugie, muszę przyjść ponownie i zapisać się na nową wizytę – opowiada mężczyzna. – Nie rozumiem, jak można tak traktować chorych. To nieludzkie!
Ale w tej przychodni to norma. – Musimy tak robić, bo fundusz płaci nam za wizytę pacjenta najczęściej po 28 zł, bez względu na to, na ile badań skierujemy chorego. A badania są drogie – tłumaczy Piotr Czupkałło, zastępca dyrektora szpitala. – Żeby nie dopłacać do pacjenta, możemy mu dać tylko jedno skierowanie w czasie jednej wizyty. Czupkałło dodaje, że zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest to moralne z punktu widzenia pacjenta, ale szpital musi pilnować finansów. – Ale mówimy lekarzom, żeby starszych pacjentów z terenu nie odsyłali. I na takich patrzymy przez palce.
Co z ganiania chorych ma przychodnia? Jeśli za wizytę dostaje od funduszu zdrowia 28 zł, a pacjentowi lekarz wypisze tylko skierowanie na morfologię za 8 zł, to 20 zł zostaje w kasie. Ale jeśli pacjent dostanie zlecenie na prześwietlenie płuc, które kosztuje co najmniej 20 zł i do tego na badanie krwi (8 zł), wówczas przychodnia nic nie zarabia. Trzecie badanie to już dla przychodni strata.
– To się nie mieści w głowie, żeby chory człowiek przychodził do lekarza kilka razy po same skierowania – uważa Elżbieta Lasota, rzecznik lubelskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. – Lekarze muszą się zastanowić, czy chcą leczyć czy zarabiać. Oszczędzanie na pacjentach jest niemoralne.
W innych lubelskich przychodniach nie stosują takich praktyk. – U nas jest po ludzku. Pacjent dostaje tyle skierowań na badania, ile potrzebuje. W końcu jego zdrowie jest najważniejsze – mówi dr Tomasz Siedlecki z Centrum Medycznego „Special-Med”.