Bez wiedzy służb ochrony środowiska lubelski MOSiR obniżył poziom wody w Zalewie Zemborzyckim.
O opuszczenie wody poprosili urzędnicy z Wydziału Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie Miasta. Stwierdzili, że muszą zrobić miejsce na wodę z wiosennych roztopów, by nie powtórzyła się sytuacja sprzed dwóch lat, gdy podtopione zostały posesje leżące poniżej zbiornika, m.in. przy ul. Koło. Dlatego Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, który zarządza Zalewem Zemborzyckim, kazał opuścić zasuwy na tamie.
Jako pierwsi zareagowali wędkarze. - To grozi katastrofą ekologiczną. Przy tak niskim stanie wody mogą wyginąć ryby w zalewie - mówi Andrzej Borkowski, szef Polskiego Związku Wędkarskiego w Lublinie. Twierdzi, że z obniżaniem lustra zalewu można było poczekać do wiosny. - Lód na zbiorniku zostanie przykryty śniegiem, a kiedy przyjdą roztopy, taka masa śniegu i lodu nie zniknie prędko. Do wody nie będą docierały promienie słoneczne, a wtedy w zalewie zabraknie tlenu i przy tak niskim stanie wody ryby będą ginąć - dodaje Borkowski. I przypomina, że w ubiegłym roku zarybianie zalewu szczupakiem, sumem, jaziem, linem, karasiem i sandaczem kosztowało blisko 200 tys. złotych.
Wędkarze zażądali wyjaśnień od prezydenta Lublina. Pismo w tej sprawie wystosował też miejski radny PO, Paweł Bryłowski. Twierdzi, że narażenie żyjących w zalewie ryb jest nie tylko niegospodarne, ale i niehumanitarne. - To zjawisko na równi z innymi może powodować zakłócenie równowagi biologicznej w zalewie i być przyczyną w utrzymaniu jej należytego stanu w czasie innych pór roku - pisze Bryłowski w swej interpelacji do prezydenta.
- Działanie to nie było konsultowane z innymi użytkownikami zbiornika - odpisuje radnemu Stanisław Fic, zastępca prezydenta Lublina. A lista użytkowników nie jest taka krótka, bo z wód zalewu korzystają nie tylko wędkarze, ale i Elektrociepłownia Wrotków, czy też niewielka elektrownia wodna działająca na tamie. Mało tego, MOSiR nie uzgodnił spuszczenia wody z Wydziałem Ochrony Środowiska. A cała operacja odbyła się na dziko, bo nikt nie przygotował wymaganej sejmową ustawą instrukcji gospodarowania wodami zalewu. Zdaniem Fica, instrukcję taką powinien opracować MOSiR, jako główny użytkownik zbiornika.
Ale MOSiR nie kwapi się do pisania instrukcji. - My nie jesteśmy regulatorem stanu wody w zbiorniku - broni się Mariusz Szmit, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. - Instrukcję powinna opracować elektrownia wodna. I taką odpowiedź wysyłamy do Wydziału Ochrony Środowiska.
Z właścicielami elektrowni nie udało nam się skontaktować.