W martwym punkcie utknęła rozbiórka nieukończonego budynku przy al. Spółdzielczości Pracy.
Mowa o budowli na tyłach Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego przy al. Spółdzielczości Pracy 65. Obiekt zaczęto budować wiele lat temu. Miał pomieścić m.in. warsztaty szkolne, ale budowa została przerwana.
W efekcie, stoi rozległy kompleks ruder. Na nigdy nie pokrytych tynkiem murach wiszą tabliczki ostrzegające przed zawaleniem. Wewnątrz pełno jest gruzu, potłuczonych szyb i butelek oraz sterty izolacji zdjętej z przewodów elektrycznych.
- Wstyd, że coś takiego stoi w tym miejscu i że nikt od lat nie potrafi się z tym uporać - mówi pani Anna, mieszkanka ul. Cyprysowej. - Przecież ciągle przychodzą tu jakieś dzieci, budynek nie jest wcale zabezpieczony i w każdej chwili może się przydarzyć jakaś tragedia. Czekają aż któryś z dzieciaków spadnie z dachu? Nie mówiąc o tym, że to siedlisko pijaczków.
Gospodarzy terenu jest dwóch. Większa część ruder stoi na posesji zarządzanej przez ośrodek podległy miastu. - W tegorocznym planie wydatków nie mamy pieniędzy na rozbiórkę tego obiektu - przyznaje Andrzej Wojewódzki, dyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta.
Druga część też stoi na miejskim gruncie, ale ten fragment został przekazany w trwały zarząd straży pożarnej. Straż ma w tym miejscu zbudować jednostkę obsługującą północną część Lublina, m.in. Czechów. Budowa prędko się nie zacznie. Wyburzanie ruder też nie.
- Aktualnie nie mamy funduszy na rozbiórkę tego obiektu - mówi Aneta Wożakowska-Kawska, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej. - Ale komendant ma to na uwadze i jak tylko nadarzy się możliwość wygospodarowania dodatkowych pieniędzy, albo pojawią się jakieś oszczędności, to na pewno zlecimy rozbiórkę. Nie robiliśmy jeszcze szacunkowych obliczeń kosztów tej operacji. Jak przyjdzie pora to zrobimy. Nie przymierzaliśmy się jeszcze do tego - przyznaje Wożakowska-Kawska.
Sprawa niebezpiecznej rudery pojawiła się nawet na ostatniej sesji rady miasta. Zresztą nie po raz pierwszy. Prezydent Lublina, Adam Wasilewski przyznał publicznie, że w tej sprawie mamy do czynienia z "impotencją”. Ale od tamtej pory nie zmieniło się nic.