Wojciech Borkowski przyjechał z chorą żoną do szpitala, aby ratować jej zdrowie, a tu oskarżono go o zamach na życie pracownika przyszpitalnego parkingu.
- Podjeżdżam, szlaban. Krzyczę do strażnika, że wiozę chorą, trzeba się śpieszyć. Podniósł szlaban, wjechaliśmy - opowiada Borkowski. - Ratowali żonę na izbie przyjęć. Po północy wysłali mnie po leki do domu. Wyjeżdżam, przy zamkniętym szlabanie nikogo. Przejechałem po chodniku. Wracam z lekami, też strażnika nie widać. Więc znowu po chodniku.
Żonę podratowali i o jedenastej pozwolili wyjść ze szpitala. Borkowscy wsiedli do auta. Przy szlabanie strażnicy zapytali o bilet parkingowy. - Nie ma? To się szlaban nie podniesie.
Borkowski twierdzi, że nie wiedział, że musi kupić bilet. Było ciemno, nie widział tablic informacyjnych.
- Wyjeżdżaj, dziadku, jak wjechałeś. Albo płać 59 zł - nie ustępował parkingowy.
- Zacząłem wyjeżdżać, jak wjechałem: obok słupka. Ale wolniutko. A tu wyskakuje facet i krzyczy: Nie puszczę! Ja do niego: Odejdź, człowieku! Nic z tego. No to ja jechałem, on się cofał. Zatrzymałem się za parkingiem, wróciłem. Jeszcze raz tłumaczę, co i jak. Ale on krzyczy: Krzysiek, dzwoń na policję, że ci dziadek na nogę najechał!
Pojechałem do domu po pieniądze. I wróciłem na ten parking, bo nie jestem przestępcą. Czekała na mnie policja. Będę miał sprawę w sądzie grodzkim.
- Według regulaminu wjazd na parking bez biletu mają karetki pogotowia, policja i straż oraz inwalidzi i krwiodawcy - wylicza Michał Fiedor, kierownik parkingu. - Osoby uprawnione pobierają bilet z automatu i przy wyjeździe okazują się stosownym dokumentem. Kto wjedzie przypadkowo, nie wiedząc, że są opłaty, ma 15 minut na rezygnację. Parkowanie bez biletu kosztuje 59 zł. Na bilecie jest notowany czas wjazdu, kamery rejestrują wszystkie sytuacje.
Kamera zanotowała też incydent z udziałem Wojciecha Borkowskiego. Według kierownika był to atak na życie i zdrowie pracownika parkingu.