Lubelscy naukowcy - jako pierwsi na świecie - skonstruowali silnik, który pozwoli latać na zwykłej, samochodowej benzynie. Dla producentów i użytkowników samolotów oznacza to ogromne oszczędności.
- Dziś koszty paliwa nas rujnują - narzeka Lech Karczewski z Aeroklubu Lubelskiego. - Benzyna lotnicza z roku na rok jest coraz droższa. Teraz jej cena dochodzi nawet do 5 zł za litr. A że nasze samoloty mają stare silniki, na jeden lot trzeba zużyć nawet 200 litrów.
Wysokie koszty latania to także utrapienie przewoźników, pasjonatów awiacji, a także rolników używających samolotów do opryskiwania zasiewów i leśników patrolujących lasy z powietrza. Dlatego Ministerstwo Nauki dwa lata temu zwróciło się o pomoc do Politechniki Lubelskiej. - Postawiono przed nami zadanie skonstruowania układu paliwowego do silników samolotowych, dzięki któremu uda się zmniejszyć koszty eksploatacji, a przy okazji zwiększyć ich moc - opowiada prof. Mirosław Wendeker, koordynator projektu. - I udało się. Nasze rozwiązanie jest niezwykle proste. Zastąpiliśmy gaźnik układem wtryskowym. Skoro powszechnie stosuje się to w samochodach, to dlaczego nie użyć tego w samolotach? - pyta profesor.
Niższe będą koszty eksploatacji silników. - Tzw. okres międzynaprawowy wydłuży się z 500 do 1,5 tys. godzin spędzonych w powietrzu - dodaje lubelski naukowiec. - I nie trzeba będzie, jak do tej pory, co roku wymieniać gaźnika. A to 14 tys. zł w kieszeni.
Nowe silniki będą tańsze co najmniej o 20 tys. zł od dotychczasowych. Ich produkcją zajmie się już w przyszłym roku Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego PZL-Kalisz, największy producent silników samolotowych w Polsce.
- Będą mogły być montowane we wszystkich małych samolotach używanych w naszym kraju, z wyjątkiem śmigłowców - wyjaśnia Władysław Jendras, kierownik produkcji WSK PZL-Kalisz. - Prowadzimy też rozmowy z przedstawicielami innych krajów, m.in. z Chin i Kanady. Zainteresowanie jest ogromne.