Lubelski sąd - przez bałagan w dokumentach- wsadził do więzienia mieszkańca Kraśnika. Nieporozumienie wyjaśniło się po kilkudziesięciu godzinach. Pobyt za kratkami kosztował mężczyznę utratę zasiłku dla bezrobotnych.
Policjanci wykonywali nakaz Sądu Rejonowego w Lublinie, który polecił umieścić Jacka Ł. w Zakładzie Karnym, żeby odsiedział resztę kary - półtora roku. Mężczyzna noc spędził w izbie zatrzymań w kraśnickiej komendzie. Następnego dnia został przewieziony do lubelskiego aresztu. Dopiero po kilku godzinach okazało się, że zaszła pomyłka.
Jacek Ł. za oszustwo dostał 3,5 roku więzienia. Przesiedział ponad dwa lata. Sąd uchylił mu areszt. Miał już nie wrócić za kratki, bo wydział penitencjarny Sądu Okręgowego w Lublinie warunkowo zwolnił go z odbycia reszty kary. Tylko że Sąd Rejonowy, który pilnował wykonania wyroku, o tym nie wiedział.
Kto zawinił? - Stało się tak przez niedopatrzenie sądu penitencjarnego, który nie wysłał odpisu postanowienia o warunkowym zwolnieniu Jacka Ł. do Sądu Rejonowego - mówi Jarosław Matras, rzecznik SO w Lublinie.
To nie koniec kłopotów Jacka Ł. 20 listopada miał wyznaczony termin odbioru zasiłku dla bezrobotnych. Nie zdążył, bo z aresztu do Kraśnika dotarł dopiero wieczorem. Następnego dnia w Powiatowym Urzędzie Pracy pokazał urzędnikom świadectwo zwolnienia z aresztu. Usprawiedliwienia nie uznano. Mężczyzna stracił status bezrobotnego i prawo do zasiłku.
- Ze świadectwa zwolnienia wynikało, że od 19 do 20 listopada był pozbawiony wolności, a z przepisów wynika, że w takim przypadku traci status bezrobotnego - mówi Anna Poleszak-Sender z PUP w Kraśniku. - My nie możemy wnikać w to, czy areszt był słuszny czy nie.
Jacek Ł. odwołał się. Wcześniej zwrócił się do Sądu Rejonowego w Lublinie o wydanie zaświadczenia, że zatrzymany został przez pomyłkę. Otrzymał pismo, że za kratki trafił z powodu nieprzesłania odpisu o warunkowym zwolnieniu i "tym samym brak jest podstaw do pozytywnego załatwienia sprawy”.