Na zaparkowane w bramie samochody spadają kawałki balkonu, klatka schodowa śmierdzi moczem, a ściany i sufit harcówki zaatakował grzyb.
Brama kamienicy przy ul. Lubartowskiej 39. Na podwórku sterta gruzu, ze ścian sypie się tynk, na odrapanym murze lśniący szyld harcerskiego hufca. Cuchnąca, drewniana klatka schodowa prowadzi na balkon, na którym suszą się czyjeś ciuchy. Tędy wchodzi się do siedziby harcerzy.
- Dwa razy oderwał się kawałek balkonu i zbił szybę w naszym polonezie. Teraz już tam nie parkujemy - Katarzyna Piondło, komendant lubelskiego hufca, oprowadza nas po lokalu organizacji skupiającej ponad 500 dzieci i młodzieży z całego Lublina.
Od grudnia nie odbywają się zajęcia w jednej z dwóch harcówek. Dlaczego?
Z sufitu farba odchodzi płatami, a liszaje grzyba pokrywają większość stropu. Wcześniej podłogę pokrywała gruba folia. - Dwa razy dziennie zbierałam po pięć wiader wody. Bo obiecani przez właściciela kamienicy hydraulicy jechali trzy tygodnie - mówi komendant.
W końcu pęknięta rura została naprawiona, ale w nie ogrzewanym pomieszczeniu pojawił się grzyb. Dlatego dzieci z całego Lublina na zbiórki spotykają się teraz w drugiej harcówce. Ciepło, sucho, tylko zza ściany zwykle dobiegają głosy pijackich libacji.
- Kiedyś drużynowa spotkała na schodach sąsiada. Akurat sikał na ścianę. Dobrze, że jakieś dziecko na niego się nie natknęło - opowiada jeden z harcerzy.
Harcerze rezydują tu od 2001 roku. Przyznają, że płacą bardzo niski czynsz, ale warunki z roku na rok są coraz gorsze. Nie stać ich na wynajęcie lokalu w centrum po cenach komercyjnych.
Dlatego o pomoc w znalezieniu nowej siedziby poprosili prezydenta Lublina. Harcerze opisali warunki w jakich pracują, dołączyli zdjęcia zdewastowanej kamienicy. Pismo trafiło do lubelskiego Ratusza na początku listopada. Ale dopiero po naszej interwencji sprawa ruszyła z miejsca.
- Lada dzień harcerze dostaną pismo z prośbą o sprecyzowanie, jaki lokal ich interesuje. Pracownicy Wydziału Gospodarowania Mieniem już zrobili rozeznanie w ZNK. W miarę możliwości będziemy się starali pomóc - obiecuje Mirosław Kalinowski z biura prasowego Ratusza.
Do sprawy wrócimy