Roman D. poskarżył się policjantowi, że nie chcą go wpuścić do restauracji choć daje w zastaw cenny zegarek. Policjant skojarzył, że kilka godzin wcześniej ktoś zgłosił kradzież właśnie zegarka. Okazało się, że miał nosa.
Wieczorem do patrolu na Starym Mieście podszedł mężczyzna.
- Rozżalonym głosem oznajmił funkcjonariuszowi, że pracownicy jednego pubów nie chcą wpuścić go do środka – mówi Renata Laszczka-Rusek, z KWP w Lublinie. – Powiedział, że w zamian za wejście do lokalu proponował im nawet zegarek, ale to również nie poskutkowało.
Policjant przypomniał sobie zgłoszenie o kradzieży. Kazał mężczyźnie pokazać zegarek. Potem potwierdził u dyżurnego komisariatu, że taki sam zginął z przychodni.
Złodziejem okazał się 48-letni Roman N., karany już za kradzieże.
Zegarek wrócił już do właściciela.