Zostało 11 sekund zielonego - taka informacja już wkrótce może pojawiać się przy ulicznych sygnalizatorach.
- Liczba wypadków na skrzyżowaniach stale rośnie. Co jakiś czas samochód wjeżdża w kufer drugiego, bo ten raptownie zahamował, bo włączyło się czerwone światło. Albo, co gorsza, na przejściach giną piesi, bo kierowcy nie zdążą wyhamować przed zebrą - wylicza Franciszek Świtała, pomysłodawca instalowania wyświetlaczy czasowych na lubelskich skrzyżowaniach.
Jego zdaniem, właśnie taki sprzęt znacznie poprawiłby bezpieczeństwo kierowców, a przede wszystkim pieszych.
- Wyświetlacz zawieszony nad jezdnią czy zamocowany do sygnalizatora stojącego przy jezdni informuje prowadzącego pojazd z odległości co najmniej 100 metrów, jak długo będzie się jeszcze palić zielone światło, pozwalające na przejechanie - tłumaczy Świtała.
- Kierowca może w odpowiednim czasie zmniejszyć prędkość jazdy i płynnie wyhamować przed sygnalizatorem - dodaje. - Jemu zaskoczony kierowca z tyłu nie wjedzie w bagażnik, a on nie wjedzie na przejście.
Podobne sygnalizatory pojawiłyby się dla pieszych. Mało tego. Wyświetlacze na przejściach mogą posiadać również opcje wyświetlania słów: "Stój”, "Czekaj”, "Idź”, wraz z ilością czasu, która pozostała do zmiany sygnalizacji.
Zdaniem Świtały, takiego rozwiązania nie ma żadne inne miasto w Polsce. - A jest stosowane w połowie krajów europejskich, m.in. w Turcji, na Węgrzech, w Czechach czy w Rosji - zaznacza Świtała. - Zastosowanie wyświetlaczy na skrzyżowaniach w Sankt Petersburgu w ciągu dwóch lat spowodowało zmniejszenie liczby wypadków drogowych nawet o jedną trzecią.
Świtała poszedł ze swoją propozycją do Ratusza. - Możemy zaproponować Lublinowi te same rozwiązania, które sprawdziły się właśnie w Sankt Petersburgu - tłumaczy. - Na razie na próbę, na jednym skrzyżowaniu. Oczywiście za darmo. Właśnie taką ofertę złożyłem osobiście i pisemnie dyrekcji Wydziału Dróg i Mostów Urzędu Miasta.
Dla Ratusza to za mało. - Nie napłynęła żadna oficjalna oferta w tej sprawie - informuje Barbara Kostecka z Biura Prasowego Urzędu Miasta. - Dlatego Urząd Miasta Lublin na razie nie rozważa takiego rozwiązania.
- To ja już nie wiem, czego urzędnicy ode mnie oczekują - rozkłada ręce Świtała. - Złożyłem pismo i liczyłem, że urzędnicy potraktują je poważnie. Przecież tu chodzi o bezpieczeństwo mieszkańców.
Do sprawy wrócimy.