Tuż nad dachami domów pilot wykonywał ryzykowne akrobacje swym samolotem. Nie był to pierwszy taki przypadek. Samolot lata o wiele niżej, niż pozwalają przepisy. A za to można stracić licencję.
– W pewnym momencie wziął bardzo ostry zakręt. Wyglądało, jakby za chwilę miał stracić panowanie nad maszyną. Byliśmy przerażeni – opowiada jeden z mieszkańców os. Borek.
Innemu udało się nagrać fragment wyczynów pilota. Na filmie widać, jak maszyna leci tuż nad zabudowaniami. Okazuje się, że samolot, a jest to najprawdopodobniej maszyna typu dromader nie miał prawa znaleźć się tak nisko.
– Kwestię wysokości lotów reguluje rozporządzenie ministra infrastruktury. Wszystko zależy od liczby mieszkańców żyjących w danej miejscowości – wyjaśnia Katarzyna Krasnodębska, rzecznik Urzędu Lotnictwa Cywilnego. – W przypadku Lublina samolot nie może lecieć na wysokości niższej niż 1500 metrów. W przypadku Turki minimalna wysokość to 500 metrów.
Zapis wideo nie pozostawia żadnych złudzeń. Między dachami budynków a samolotem jest odległość, którą można przeliczyć na zaledwie kilka pięter, a w żadnym wypadku pół kilometra.
Mieszkańcy twierdzą, że to nie pierwszy taki przypadek. – Ten samolot pojawia się u nas bardzo często już od trzech lat. Pilot lata jak szalony, igrając z życiem nie tylko swoim, ale i naszym – mówi jeden ze świadków.
Lokatorzy domów na os. Borek nie są zupełnie bezbronni. – Mogą napisać do nas skargę, opisać szczegółowo w jakim okresie ten statek powietrzny się pojawia i podać inne informacje, które pozwolą nam ustalić jego właściciela – radzi Krasnodębska. – Najpierw analizujemy te informacje, później na miejsce jadą kontrolerzy z naszego urzędu, mogą też żądać wyjaśnień od właściciela maszyny – dodaje.
Pilotowi, który łamie przepisy dotyczące dopuszczalnej wysokości lotów i wykonuje nad zabudowaniami niebezpieczne akrobacje grozi nawet utrata licencji. Takie skargi zdarzają się jednak rzadko. Ostatni taki przypadek pochodzi z Gdyni, gdzie podczas parady żaglowców zbyt nisko latał pilot samolotu, z którego pokładu paradę filmowała jedna z komercyjnych telewizji.