Zamiast do samochodu, czy autobusu wsiadają na rower i w ten sposób dojeżdżają do pracy. Kilkunastu urzędników wzięło udział w akcji mającej spopularyzować ekologiczne sposoby podróżowania. Zgodnie przyznają, że Lublin nie jest miastem przyjaznym dla rowerzystów.
Pan Tomasz mieszka w Jastkowie, żeby dojechać do pracy musi pokonać 13 kilometrów. Pomimo tego od maja do października dojeżdża do urzędu przy ul. Wieniawskiej na rowerze. – Zabiera mi to pół godziny, po takim wysiłku zasiadam za biurkiem zadowolony i z dobrym humorem, nie mam żadnych problemów z parkowaniem a przy okazji dbam o kondycję.
Od Dębówki Tomasz Tkaczyk jedzie chodnikiem biegnącym wzdłuż drogi krajowej nr 17, a później skręca w mało ruchliwą drogę w kierunku Natalina. Dalej chodnikiem dociera do ul. Sławinkowskiej. Tutaj jazda staje się trudniejsza.
– Ruch na tej ulicy jest dość duży, a do tego jest wąsko. Kiedy dojadę do Willowej, to mogę spokojnie jechać jezdnią serwisową – zaznacza Tomasz Tkaczyk. Ostatni odcinek jego podróży to ul. Północna, którędy jedzie częściowo chodnikiem, częściowo ulicą. – Staram się namawiać kolegów na używanie roweru, jednak to nie takie łatwe, w wydziale nie mam wielu naśladowców.
Jedną z nielicznych osób w tej jednostce Ratusza, która również jeździ do pracy jednośladem jest Celina Chomiuk. – Kupiłam rower pod koniec marca, od tamtego czasu staram się tylko w ten sposób docierać do urzędu – opowiada Celina Chomiuk. – Dojeżdżam z osiedla Błonie, zajmuje mi to dwadzieścia minut, moja trasa prowadzi wzdłuż al. Kraśnickiej, którą pokonuję po chodniku.
Czy ten sposób jest wygodniejszy? – Na pewno szybciej docieram do pracy. Coraz więcej znajomych z pracy, widząc mnie z rowerem, zaczyna się dopytywać mnie jak mi się jeździ, Lublin niestety nie jest miastem przyjaznym dla rowerzystów.
Pod siedzibą jej wydziału, w biurowcu przy ul. Wieniawskiej stojak na rowery nie jest przystosowany do używania mocniejszych zabezpieczeń. – Przydałby się monitoring, wtedy nie przejmowałabym się bezpieczeństwem mojego jednośladu – tłumaczy Celina Chomiuk.
Według niej ścieżki rowerowe są chaotycznie rozmieszczone po mieście. – Przykładem na to jest ul. Poniatowskiego, gdzie ścieżka leci najpierw po jednej, potem po drugiej stronie ulicy.
Podobnego zdania jest Wademar Ofiarski, który pracuje na Starym Mieście, a dojeżdża tam z Felina. – Z mojej strony miasta nie ma niemal w ogóle ścieżek rowerowych, nie jest to ani wygodne, a tym bardziej bezpieczne – ocenia Ofiarski po sześciu latach dojeżdżania do pracy rowerem.
– Nie sądziliśmy, że tak bardzo urzędnicy zaangażują się w tą akcję, dlatego stwierdziliśmy, że wszyscy wygrali konkurs – mówi Krzysztof Gorczyca, prezes Towarzystwa Dla Natury i Człowieka. – W trakcie akcji tylko jedna osoba raz skorzystała z komunikacji miejskiej, nie będziemy tego uznawać za złamanie regulaminu.
Wszyscy urzędnicy będą mogli skorzystać z darmowego pobytu w gospodarstwie agroturystycznym na Polesiu Lubelskim.