Pani jest psychiczna, niech się pani leczy! - usłyszała starsza kobieta od pracownicy Urzędu Kontroli Skarbowej. Tak wyglądała kontrola w jednym ze szpitalnych sklepów w Lublinie.
Dwie kontrolerki obserwowały kioski w szpitalu na al. Kraśnickiej.
- Batona proszę! - powiedziała jakaś kobieta, wciskając się nagle bez kolejki - relacjonuje Maria K., 69-letnia mieszkanka Lublina, która tydzień temu odwiedziła męża w szpitalu. - A zaraz potem kobieta na całe gardło krzyknęła do sprzedawczyni - pani mi nie dała paragonu! I przedstawiła się jako pracownik kontroli skarbowej.
Pani Maria twierdzi, że sprzedawczyni położyła paragon na ladzie, ale "klientka” go nie wzięła. Sprzedawczyni więc wyrzuciła świstek do kosza. - Widziałam to, więc stanęłam w jej obronie - opowiada. - Kontrolerka tak mi naubliżała, że zapamiętam to do końca życia.
W Urzędzie Kontroli Skarbowej w Lublinie poprosiliśmy o wyjaśnienie incydentu. Ale tam wszystkiemu zaprzeczają. - Zapewniam, że moje pracownice nikomu nie naubliżały podczas tej kontroli - twierdzi p.o. dyrektor Krystyna Kunaszewska. - To, że wymierzamy mandaty osobom, które nie przestrzegają prawa fiskalnego, często spotyka się z niezadowoleniem.
• Ale mandat nie dotyczył przecież klientki sklepu...
- Ale podobno ta pani wyrażała swoje niezadowolenie. A przedstawiony przez nią opis całej sytuacji to są subiektywne odczucia - odpowiada pani dyrektor.
Sklepikarka nie chce komentować tamtego zdarzenia. Ale dotarliśmy do świadka całego zajścia. Potwierdza słowa Marii K. - Zrobiło się tak głośno, że aż zebrał się tłumek zadziwionych ludzi. Każdy, kto tamtędy przechodził, przystanął i przyglądał się. Lekarze, pielęgniarki i tacy jak ja pacjenci szpitala - mówi. - Kobieta, która stanęła w obronie sklepikarki, aż się trzęsła po tym, co ją spotkało. Jeden z mężczyzn, który zareagował, też oberwał. Kontrolerka kazała mu się nie odzywać.
Nasza Czytelniczka usiłowała ustalić, jak nazywają się kontrolerki. Ale nie chciały pokazać jej swoich legitymacji. W urzędzie dotarliśmy do informacji, kto z urzędników tamtego dnia "sprawdzał” szpital. Kontrolerek jednak nie zastaliśmy, bo były na kontroli. Ale ich nazwiska przekażemy naszej Czytelniczce, żeby mogła złożyć odpowiednią skargę do przełożonych.