Pożyczyliśmy koguta wojskowym – przyznają strażacy. Później żołnierze bezprawnie umieścili sygnalizator na służbowym samochodzie i ruszyli w trasę. Złapał ich policyjny fotoradar.
Z policji sprawa trafiła do Żandarmerii Wojskowej, a stamtąd do Prokuratury Garnizonowej w Lublinie. Śledczy skierowali do sądu wniosek o ukaranie kierowcy. Zarzuty to przekroczenie prędkości i bezprawne używanie sygnalizatora.
Prokuratorzy nadal badają okoliczności zdarzenia. Trafił do nich list, z którego wynika, że koguta pożyczyli sztabowcom wojskowi żandarmi. Mieli jechać drugim samochodem i ścigać się na trasie do Hrubieszowa. Szef sztabu zapewniał, że sygnalizator dostał od strażaków w czasie powodzi.
– Rzeczywiście, pożyczyliśmy koguta wojskowym – mówi kpt. Wojciech Miciuła, rzecznik lubelskiego komendanta wojewódzkiego PSP. – Sprzęt został już zwrócony. Więcej szczegółów nie mogę ujawnić. Sprawę wciąż bada prokuratura.
Śledczy ustalają m.in. czy szef sztabu nie wywierał presji na kierowcę oraz kto wpadł na pomysł włączenia sygnalizatora. Badają również, czy szef sztabu rzeczywiście ścigał się z komendantem lubelskich żandarmów. Obaj panowie podróżowali tego dnia na uroczystości w 2. Pułku Rozpoznawczym w Hrubieszowie.
– Jechaliśmy osobno, nie było żadnych wyścigów – zapewnił nas płk Roman Chodecki, szef WSW w Lublinie. – Jest mi bardzo przykro, że przekroczyliśmy prędkość. To się już więcej nie powtórzy.
Żandarmeria Wojskowa nie komentuje sprawy.