Karczki, schaby i żeberka wędzą się w dymie nawet na balkonie. Majowe przyjęcia komunijne podwyższają popyt na mięso. Wykrycie przypadku zakażenia chorobą BSE polskiej krowy nie spowodowało antywołowej psychozy, nikt nie obniża cen polędwicy na tatara
- Napierają na wołowinę, nie ma żadnej psychozy - twierdzi Stanisław Sadura, szef kuchni. - Tatary, polędwica w sosie pieprzowym idzie najlepiej. Mam przyjęcia komunijne, tylko wołowina! Ale to prawda, że ja gwarantuję zdrowe mięso. Biorę tylko najlepszą "jotkę” z ubojni Cioczków, bo to pewne źródło.
- Pewnie, że kupuję wołowinę, nie ma zdrowszego mięsa - mówi Stanisława Pałys, pielęgniarka na emeryturze. - Z czego rosół ugotować, na czym przygotować flaczki? Kupuję i miękką, i z kością, ale w dużym supermarkecie, konkretnie w Realu. Wiem, że to pewne mięso.
Odwrót od konsumpcji wołowiny po pierwszych odkryciach zagrożenia BSE sprzed roku był ogromny. Mc Donald'sy ratowały się przed upadkiem "wieprz-mac-ami”, na półkach zostawała nawet karma dla psów z wołowym surowcem. Po polskiej wpadce sprzed dwóch tygodni nastąpiło już niewielkie tąpnięcie.
Tomasz Mrozik z działu mięsnego w Makro Cash&Carry obserwuje mniejsze zainteresowanie wołowiną, ale tylko nieznaczne.
W mniejszych sklepach wołowiny bardzo niewiele. Na wszelki wypadek.
- Wzięłam od dostawcy trzy kilogramy na weekend i na poniedziałek te trzy kilogramy zostaną - ubolewa Monika Dudek, kierowniczka Aldika w Lublinie przy ul. Bursztynowej. - Mój sklep jest jak barometr; w telewizji coś się mówi, zaraz w sprzedaży widać. Teraz idzie drób: udka, całe kurczaki, filety z kurczaka i z indyka i kury na rosół komunijny.
Kurczak bije nie tylko wołu. Drób wypiera także wieprzowinę, której konsumpcja miała w Polsce niezachwiany priorytet. Przyczyną jest cena. 4-5 złotych kosztuje to najtańsze mięso na świecie. Schabowe z kurczaka już są, mielone drobiowe - też. Tylko czekać na befsztyk tatarski z indyka.