Sędzia latem ub. roku rozstrzygał odwołanie od orzeczenia lubelskiego Kolegium ds. Wykroczeń. Sprawa dotyczyła ukarania kobiety obwinionej o bałagan na swej nieruchomości. Równocześnie kobieta doniosła do prokuratury, że w tej sprawie jeden ze świadków złożył fałszywe zeznania. Na biurko prokuratora, który kompletował dokumenty wpłynęły dwa orzeczenia o odmiennej treści. Z jednego wynikało, że kobieta została ukarana. Był na nim podpis sędziego, pieczątka wydziału i potwierdzenie za zgodność. Drugie uchylało wyrok kolegium i kierowało sprawę do ponownego rozpoznania.
Prokuratura wszczęła śledztwo, a prezes Sądu Okręgowego w Lublinie zwrócił się do zastępcy rzecznika dyscyplinarnego o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Ten przedstawił sędziemu zarzut fałszerstwa orzeczenia i przesłał do sądu „sędziowski akt oskarżenia”. Sędzia M. tłumaczył się, że orzeczenie skazujące było tylko projektem wyroku, który został przez pomyłkę wzięty za oryginał.
Sprawę sędziego M. rozpoznają sędziowie Sądu Apelacyjnego w Lublinie na jawnej rozprawie. Grozi mu od upomnienia do wydalenia z zawodu.
Rozprawa sędziego zostanie wyznaczona na początek lutego. A już w piątek przed sądem dyscyplinarnym stanie sędzia z Lubartowa, którą prokuratura chce pozbawić immunitetu i pociągnąć do odpowiedzialności za sfałszowanie treści postanowień.