Ponad 30 tys. zł zebrali wczoraj uczestnicy lubelskiej kwesty.
To prawie dwa razy mniej niż w poprzednich latach. Do puszek nie przyciągnęli też kandydaci na prezydenta Lublina, którzy zjawili się
na cmentarzu.
W kolejce czeka m.in. Adam Wasilewski, kandydat PO na prezydenta Lublina. - Musiałem rano zadzwonić do mamy, że nie przyjadę. Bo zwykle tego dnia odwiedzam cmentarze w rodzinnych stronach, w Szczebrzeszynie. Tym razem jednak zjawiłem się przy ul. Lipowej - wyjaśnia Wasilewski. - Jak na pierwszy raz, wynik jest całkiem dobry.
Wasilewski przyniósł w puszce 535 zł i 28 groszy. Zbierał razem z kolegą z Politechniki Lubelskiej, prof. Andrzejem Wac-Włodarczykiem, prorektorem tej uczelni.
Przy drugim stoliku w sztabie trwa w tym czasie liczenie pieniędzy uzbieranych przez Izabellę Sierakowską, kandydatkę lewicy na fotel prezydenta. - Stałam razem z wnuczkiem Aleksandrem. Poszło nam bardzo dobrze, bo zebraliśmy 2251 zł i 60 groszy - tłumaczy Sierakowska. - Ale ludzie sami nie bardzo chcą wrzucać. Trzeba do nich wychodzić, namawiać do wyjęcia portfela.
Dwa razy więcej od Sierakowskiej uzbierał Andrzej Pruszkowski, urzędujący prezydent i kandydat PiS w najbliższych wyborach. Na cmentarzu stał razem z żoną. - Prezydent skończył zbierać trochę wcześniej, ale przyniósł w puszce ponad 5 tys. zł - mówi Stanisław Santarek, przewodniczący Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Lublina.
Wynik Pruszkowskiego może pobić Konstanty Frączek, weteran lubelskiej kwesty, który wczoraj stał przy bramie głównej cmentarza przy ul. Lipowej do samego wieczoru. - Mój rekord to 10 tys. 162 zł w 2000 r. - chwali się Frączek. - Niestety, w tym roku nie będzie tak dobrze. Zresztą wynik całej tegorocznej kwesty będzie gorszy niż w poprzednich latach.
We wtorek udało się zebrać 6 tys. zł. Wczorajszy rezultat to ponad 30 tys. zł. - Czyli dwa razy mniej niż w poprzednich latach - wyjaśnia Santarek. - Kwesta potrwa do 5 listopada. Ale już dziś wiemy, że wynik będzie najgorszy od lat.