Wczoraj drzwi do urzędników rozpatrujących wnioski o zasiłki rodzinne były zamknięte. Kobiety, od wtorku szturmujące Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Lublinie, waliły w nie czym popadnie. W ruch poszły nawet parasolki. Urzędnicy, by zapewnić sobie spokój, wezwali strażników miejskich. Kobiety próbował uspokoić dyrektor MOPR Antoni Rudnik.
po kolei nie tracimy tyle czasu – przekonywał. W końcu przyznał, że ponieważ na Glinianej kobiety dezorganizują urzędnikom pracę, dokumenty będą rozpatrywane w innym miejscu. Gdzie? Nie chciał zdradzić. Dlaczego wypłaty się opóźniają?
– Zawinili urzędnicy – twierdzą kobiety.
– Tak, ale ci z Warszawy.
To oni zmienili prawo
– odpowiadają lubelscy samorządowcy. Władze Lublina znalazły winnego wśród swoich urzędników. – Odpowiedzialny za zasiłki Kazimierz Mareczka złożył już podanie o zwolnienie.
Od poniedziałku tę funkcję obejmie Dorota Gąsior, dotychczasowa kierowniczka filii MOPR w osiedlu Nałkowskich – poinformował wczoraj po południu dyrektor Rudnik. Nowa wicedyrektorka zadeklarowała, że zrobi wszystko, by kobiety, które złożyły wnioski do 20 maja,
do poniedziałku dostały pieniądze. A pozostałe do końca miesiąca.