al. Kraśnickiej w Lublinie znajduje się na liście osób przeznaczonych
do grupowego zwolnienia. Wczoraj dyrekcja szpitala powiadomiła o tym fakcie związki zawodowe.
Zwolnienia to jeden ze sposobów na wyciagnięcie szpitala z zapaści finansowej. Tegoroczny kontrakt z Lubelską Regionalną Kasą Chorych jest tylko nieznacznie większy od ubiegłorocznego. Nie wystarczy na pokrycie bieżących potrzeb i spłatę 20-milionowego długu, który wciąż rośnie. Zwolnienie 250 pracowników z 1570-osobowej załogi dałoby w skali roku 2,5–3 mln oszczędności. Czy to pomoże szpitalowi? – Między innymi pomoże – uściśla R. Sekrecki.
O redukcjach dyrekcja poinformowała wczoraj związki zawodowe, które mają dwa tygodnie na pisemne ustosunkowanie się do zawiadomienia.
– Wiemy, że będzie to 250 osób, ale nie wiemy, jak będą rozłożone proporcje na poszczególne grupy zawodowe – mówi Mariola Orłowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu. – Zgodzimy się na nieznaczne redukcje wśród pielęgniarek i położnych w wieku emerytalnym i na rencie. Jeżeli będą to duże zwolnienia dotyczące osób w sile wieku, wtedy zaprotestujemy.
Dr Wojciech Kosikowski, przewodniczący szpitalnego Związku Zawodowego Lekarzy, czeka, aż dyrekcja zaprezentuje kryteria kwalifikacji do zwolnień oraz liczby w poszczególnych grupach zawodowych. – Wtedy związek zajmie stanowisko – zapowiada.
W drugiej połowie ubiegłego roku cały szpital zastanawiał się nad propozycją dyrekcji dotyczącą pomocy zadłużonemu szpitalowi. Przejście na trzy czwarte etatu, darowizna lub bezpłatny urlop – każdy stanął przed indywidualną i dobrowolną decyzją. Gdyby wszyscy się zgodzili, byłaby to jakaś alternatywa dla zwolnień. A jak to wyszło? – Tylko pojedyncze osoby decydowały się – przyznaje dyr. Sekrecki. – Zdania wśród pracowników co do przejścia na okrojone etaty były podzielone. Jedni chcieli, drudzy nie. Propozycje wspomożenie szpitala są aktualne, ale trzeba powiedzieć, że są jedynie półśrodkami.