Nieważne, czy masz dom jednorodzinny, firmę albo jesteś prezesem spółdzielni mieszkaniowej. Do 15 stycznia musisz wyłożyć trutkę na gryzonie. Tak zdecydował prezydent. Tyle że nie bardzo wiadomo, kto to sprawdzi.
- Na razie nie mamy większego ruchu - mówi Wojciech Kowalski, szef firmy deratyzacyjnej DDD. - Być może to przez okres świąteczny, być może zainteresowanie dopiero się zacznie - dodaje.
Akcja odszczurzania jest obowiązkowa dla wszystkich. - Za niewykonanie zarządzenia na właściciela posesji można nałożyć mandat w wysokości do 500 złotych lub skierować sprawę do sądu grodzkiego - informuje Robert Gogola ze Straży Miejskiej.
W blokowiskach z odszczurzaniem nie ma zwykle większych problemów. Tu trutki wykładane są w miarę regularnie. - U nas co najmniej dwa razy w roku - zapewnia Jan Gąbka, prezes Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - To, czy szczury chcą jeść trutkę, to inna sprawa. To inteligentne stworzenia.
Gorzej może być w prywatnych przedsiębiorstwach i dzielnicach domów jednorodzinnych. Część właścicieli może uznać, że u nich gryzonie nie buszują i zignorować prezydenckie zarządzenie. - Ale ludzie mogą nawet nie wiedzieć, że mają u siebie szczury - podkreśla Kowalski. - A powszechna deratyzacja ma sens tylko wtedy, gdy włączą się w nią wszyscy sąsiedzi, bo gryzonie mogą się swobodnie przemieszczać między posesjami.
Do sprawdzania, czy lublinianie dopełnili tego obowiązku prezydent wyznaczył Wydział Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta. - Samym zarządzeniem szczurów nie wytępimy - przyznaje Wiesław Piątkowski, zastępca dyrektora wydziału. I przyznaje: Nikogo przecież nie zmusimy do wyłożenia trutki. Na tym powinno zależeć samym właścicielom nieruchomości.
Nie wiadomo tylko, czy niepokorni rzeczywiście mogą spodziewać się mandatów. Wydział Ochrony Środowiska pytany o kontrole odsyła do Straży Miejskiej, z kolei straż odpowiada, że kontrole jeśli będą, to jedynie na polecenie WOŚ.