Wczoraj ruszyła trzydniowa akcja liczenia ryb w Zalewie Zemborzyckim. Nikt każdej ryby z osobna oglądać nie będzie, bo w zbiorniku jest ich około 150-200 ton. Ale eksperci popatrzą ile czego mają w sieci i oszacują liczebność poszczególnych gatunków.
– Badamy siedem gatunków: szczupaka, suma, sandacza, leszcza, płoć, okonia i jazia – wylicza Andrzej Poncet z Urzędu Miasta. To drugie takie badanie w historii zalewu, poprzednie odbyło się w latach 80.
Fachowcy zbadają też, czy ryby jedzą to, co lubią czy też odżywiają się czymkolwiek, byle przetrwać. Po co? – Będziemy wiedzieli, jaką dany gatunek ma przyszłość – mówi Boroń.
Wczoraj fachowcy zarzucając sieci z drobnymi oczkami sprawdzali, jak dużo w wodzie jest młodych, rocznych drapieżników. Po godzinie wyciągali sieci i liczyli to, co w nich było. Później ryby wracały do wody. Życie stracić ma tylko od 15 do 20 przedstawicieli każdego z gatunków. Naukowcy będą szukać w ich żołądkach m.in. szczątków owadów, glonów i zębów innych ryb.
Wiadomo, że w zalewie jest zdecydowanie za dużo sprzyjających sinicom leszczy, a potrzeba drapieżników, m.in. szczupaków, których narybek miasto wypuszcza do zbiornika już od kilku lat. – Już widać, że zachodzą pozytywne zmiany. Ale nie dzieje się to tak szybko, jak byśmy chcieli. To przyroda – mówi Poncet.
Jeszcze tej jesieni Ratusz ma wypuścić do zalewu 3 tony narybku suma i szczupaka.