Józef Bondyra, który rok temu opuścił fotel burmistrza Tyszowiec dostanie ponad 15 tys. zł odprawy i ok. 20 tys. zł ekwiwalentu za niewykorzystany urlop – dowiedział się wczoraj Dziennik. Były burmistrz zostawił urząd zadłużony na ok. 1 milion złotych, a postępowanie w sprawie niegospodarności w tyszowieckim magistracie prowadzi prokuratura.
Były burmistrz domagał się z miejskiej kasy trzymiesięcznej odprawy oraz ekwiwalentu za niewykorzystany urlop z ostatnich trzech lat swojego rządzenia. Jego następca, Ryszard Bartosz, który rok temu wygrał wybory bezpośrednie, stanął okoniem i zaprotestował przeciwko temu. Bondyra skierował sprawę do sądu. Wyrok zapadł w czwartek. Zamojski sąd nakazał Bartoszowi wypłacenie swojemu poprzednikowi odprawy w wysokości ponad 15 tys. zł (z klauzulą natychmiastowego przekazania 5,7 tys. zł) oraz ekwiwalentu za ponad 80 dni niewykorzystanego urlopu, z odsetkami liczonymi od 19 listopada ub.r. Wyrok Sądu Pracy w Zamościu nie jest prawomocny.
Czy szef tyszowieckiego magistratu odwoła się od decyzji sądu? – Na razie czekam na pisemne uzasadnienie wyroku. Dopiero wtedy zajmę stanowisko – powiedział Dziennikowi Ryszard Bartosz.
Przypomnijmy, że kilka tygodni temu Prokuratura Rejonowa w Tomaszowie Lub. wszczęła na wniosek Najwyższej Izby Kontroli postępowanie w sprawie niegospodarności w tyszowieckim magistracie pod rządami Bondyry. Przeprowadzona kilka miesięcy temu kontrola wykazała wiele nieprawidłowości. Ostatniemu zarządowi, któremu przewodniczył burmistrz Józef Bondyra wytknięto przede wszystkim niedostateczny nadzór i kontrolę nad gospodarką finansową gminy.
NIK negatywnie oceniła wykonanie budżetu gminy za 2001 i 2002 rok: zarząd nie opracował nawet układu wykonawczego, planu finansowego i harmonogramu realizacji dochodów i wydatków, pomimo że obligowały go do tego przepisy ustawy o finansach publicznych. •