Co jadł statystyczny Kowalski w XVI wieku i ile to miało kalorii
Chleb żytni - 920 gramów (2 134 kalorii)
Pieczywo pszenne - 22 gramy (53)
Kasza jęczmienna - 16 (54)
Kasza jaglana - 17 (60)
Kasza tatarczana - 15 (53)
Groch - 46 (160)
Piwo - 1200 (504)
Mięso - 20 (34)
Ryby - 4 (6)
Połcie wieprzowe - 30 (160)
Sadło - 3 (25)
Olej - 5 (45)
Masło - 4 (30)
Ser - 10 (15)
Znamienity poeta w Lublinie bywał wielokrotnie. Pewnie gościł w gospodach, bo lubił piwo, a ceny w naszym mieście były przystępne. Za litr piwa poeta musiał wysupłać przeciętnie dwa denary. W Krakowie trzy, we Lwowie cztery, a w Warszawie już pięć denarów za duży dzban. Dla porównania: żeby mieć w Krakowie pieniądze na litr śledzi, Kochanowski musiałby zrezygnować z ośmiu litrów piwa. 60 jajek było już warte 18 litrów chmielowego napoju. Ile poeta zarabiał, nie wiemy. Wiemy za to, że lubelski robotnik niewykwalifikowany miał 50 denarów za dzień pracy. To było nieco więcej niż we Lwowe czy Krakowie, a sporo więcej niż w stolicy. Tak przynajmniej było w XVI wieku.
Podróż ze statystyką
Nie trzeba mieć wehikułu czasu, żeby sprawdzić ile kosztowało piwo, śledzie i jajka w XVI-
wiecznym Lublinie. Właśnie ukazał się drugi tom "Historii Polski w liczbach”, wydany staraniem Głównego Urzędu Statystycznego, a poświęcony gospodarce. Dzięki mrówczej pracy historyków dostaliśmy do ręki gruby tom z frapującymi informacjami o życiu naszych przodków.
Wracając do Kochanowskiego: gdy chciał kupić buty, musiał w Krakowie położyć na ladzie 288 denarów (dla przypomnienia - to 96 litrów piwa), a we Lwowie aż 450 denarów. Za nieco ponad pół metra cienkiego sukna holenderskiego lub angielskiego zwanego falendyszem, trzeba było zapłacić we Lwowie 1620 denarów.
Załóżmy, że poeta chciałby postawić w Lublinie dom. Tysiąc cegieł to wydatek ok. 1080 - 1620 denarów. Za 60 bretnali, czyli długich gwoździ, płaciło się w Lublinie 52 denary.
Podróże też nie były tanie. Wyprawa z Lublina do Krakowa kosztowała (w przeliczeniu na jednego konia) 1890 denarów. Trzeba też pamiętać, że w 1570 roku w województwie krakowskim tylko niespełna połowa dróg była zdatna do użycia - reszta była zła, ciasna lub po prostu zatopiona.
Spiżarnie ze swastyką
Zupełnie inaczej żyło się w Lublinie kilkaset lat później, kiedy miasto dusiło się pod niemiecką okupacją. W stolicy dystryktu lubelskiego rozgościli się szefowie SS i hitlerowskiej administracji. Dowódca SS Odilo Globocnik, który odpowiada za śmierć 1,5 mln osób, oddawał się grze w kręgle w budynku przy ul. Wieniawskiej. W 1940 roku powstała niemiecka dzielnica między ulicami Ogrodową, Ewangelicka, Jasną, Leszczyńskiego i Czechowską. Okupant wprowadził racjonowanie żywności.
Zajrzyjmy do niemieckich i polskich spiżarni. - Trzy i pół bochenka chleba, 600 g mięsa, 300 g masła i innych tłuszczów, 300 g cukru, 200 g marmolady i trzy jajka - taka była tygodniowa norma przydziału żywności dla Niemców w październiku 1942 roku. Dorośli Polacy mogli liczyć na niecałe dwa bochenki chleba, do 105 g mięsa, 50 g cukru, 60 g marmolady, jajek i masła nie dostawali wcale. Bardzo ciężko pracujący mieli racje większe o kilkanaście procent (przysługiwało im np. dodatkowo pięć jajek na cztery tygodnie).
Serek wiejski na dzień
Ludzie mieszkający w żydowskim getcie u stóp lubelskiego zamku nie mieli prawa do życia. Widać to również w suchych zestawieniach w tabelach "Historii Polski w liczbach”. Autorzy sprawdzali, jaką wartość odżywczą miały przydziały żywności dla Niemców, Polaków i Żydów. Liga Narodów ustaliła, że człowiek powinien dziennie dostarczyć organizmowi przynajmniej 2400 kalorii. Polacy dostawali zaledwie 31 proc. wymaganej liczby kalorii. Włosy stają, kiedy czytamy, jaką wartość odżywczą miały przydziały dla Żydów: 184 kalorie, czyli 7,7 procent minimum obliczonego przez ekspertów Ligi Narodów.
Kto miał pieniądze mógł kupować żywność na czarnym rynku. Ryzykował głową, a wydawał fortunę. Chleb w 1944 roku według cen urzędowych był prawie dwa razy droższy niż przed wojną, a kupowany nielegalnie aż o 21 razy przebijał cenę z 1937 r. Z mąką i mięsem wołowym było jeszcze gorzej. Ale handlarze żądali najwięcej za wieprzowinę - 58 razy tyle, co przed okupacją.