Pułkownik Roman Polko, były szef elitarnej jednostki "Grom”, wrzuca do miksera surowe świńskie ryje, serca, języki. Zalewa to krwią i miksuje. Subtelne panienki, jedna po drugiej, wypijają koszmarny koktajl. Krew cieknie im po brodzie. Małgorzata siedzi przed telewizorem z oczami wlepionymi w ekran. "To takie ohydne, że oczu nie mogę oderwać” - mówi
Małgorzata Kropiwnicka trzyma kciuki za jedną z blondynek. Dziewczyna nie ukrywa swojej słabości. Kawałki surowego mięsa stają jej w gardle. Jest jeszcze lepsza od Kena, który w konkurencyjnym programie "Wyprawa Robinson” też wiele pokazał. Znany z przesadnej dbałości o wygląd - czemu dał wyraz w "Big Brother” - Ken nie przejmował się brudem i niechlujnym wyglądem. Wreszcie odciął głowę wężowi i... zrezygnował z programu.
- Podobno wyjechał za granicę i nie ma z nim kontaktu - emocjonuje się Małgorzata. - Za to protestują obrońcy zwierząt.
Małgorzata siedzi sama w domu z małym dzieckiem. Mąż pracuje, matka wpada rzadko. Gdy ogarnie mieszkanie i nakarmi córkę, zadzwoni do koleżanek, zasiada przed telewizorem. Ogląda powtórki programów oraz to, co poprzedniego wieczora nagrała na magnetowid, gdy mąż po powrocie z pracy chciał oglądać mecz piłki nożnej. Chlubi się tym, że obejrzała wszystkie odcinki "Big Brothera”, "Agenta”, "Amazonek”, "Dwóch światów”, "Gladiatorów”, "Kawalera do wzięcia” i "Baru”. - Teraz wszystkich już nie oglądam. Jest ich za dużo - żałuje.
Wyścig stacji
Każda stacja telewizyjna chce mieć swoje reality show. Doświadczenia pokazują, że programy te cieszą się olbrzymią popularnością. "Bar” umocnił pozycję zawodową Krzysztofa Ibisza, ale też przyczynił się do rozpadu jego małżeństwa. "Bar” kręcony jest we Wrocławiu, żona Ibisza mieszka w Warszawie. Nie udało się utrzymać związku na odległość. To że teleturnieje i reality show są trampoliną do sławy, przekonali się też inni prowadzący - Martyna Wojciechowska ("Big Brother”, "Misja Martyna”) oraz Hubert Urbański ("Milionerzy”, "Wyprawa Robinson”).
- Ludzie chcą oglądać te programy, bo szukają ciągle nowych wrażeń - mówi Wiesława Gołąbek, psycholog. Pytanie jednak - co dalej? Co jeszcze można wymyślić, żeby uatrakcyjnić program? Zjadanie robaków już było, seks w jacuzzi, golizna...
Oglądając reality show emitowane przez MTV i inne amerykańskie stacje można się jednak przekonać, że telewidzów czeka jeszcze dużo wstrząsów. W programie "Sprintera” goście bardzo często biją się między sobą, pokazują sobie gołe tyłki, rwą na sobie ubranie. Nic dziwnego - gospodarz zaprasza do studia np. młodych małżonków i teścia panny młodej. Ten publicznie oznajmia, że uprawiał seks z synową i nie skąpi szczegółów. Innym razem są dwie koleżanki i mąż jednej z nich, którego druga odbiła. Matka, która uwiodła chłopaka córki, opowiada o swych doznaniach. Zdarza się, że poszkodowani dowiadują się o zdradzie dopiero w studiu telewizyjnym.
Gwałt na psychice
Niewiele osób wie, że w jednym z reality show emitowanym na Zachodzie pijani uczestnicy programu dopuścili się gwałtu zbiorowego na ostatniej kobiecie zamkniętej z nimi w domu. Choć dom, w którym mieszkali naszpikowany był kamerami, nikt nie przybiegł jej z pomocą. Operatorzy po prostu pospali się z nudów.
Witek z "Baru”, który ma żonę i małe dziecko, zapewniał, że zamierza być wierny. Nie reagował na zaczepki dziewczyn. Do czasu. Reżyserzy umieścili go w pokoju z samymi kobietami, dla których jego "cnotliwość” była wyzwaniem. Zorganizowali imprezę, dali alkohol i Witek zniknął pod kołdrą z jedną z uczestniczek. Następnego dnia od rana w "Polsacie” można było obejrzeć reklamy z pytaniem "Ile będzie kosztowała Witka chwila zapomnienia?”
Kariera na miarę programu
Janusz Dzięcioł, strażnik miejski z Grudziądza, który wygrał program, nadal pracuje w straży. Twierdzi, że pieniądze "jakoś mu się rozeszły”. Udało mu się co prawda pobudować dom, ale nie wystarczyło już mu na meble, a swoje stare mieszkanie musiał sprzedać. Gulczas wielkiej kariery w show biznesie nie zrobił, ale to, że jest znany pomaga mu w interesach. Nadal prowadzi swoją agencję reklamową. Zarobił trochę na książce, w której odsłonił kulisy programu, piwie, które firmował swoim nazwiskiem, uczestnictwie w różnego rodzaju festynach, dyskotekach itp. Klaudiusz Sevkowic nie pracuje już w knajpach na Zachodzie jako kucharz. Reklamuje w TV shopach najprzeróżniejsze produkty, założył fundację. Majątku nie zdobył, ale biedy też nie klepie. Manuela już przed programem była osobą majętną, prowadziła działalność gospodarczą. Program pomógł jej znaleźć męża, na dwa lata "zaczepiła” się też w TVN, gdzie opowiadała dowcipy. Największy sukces odniósł chyba Sebastian Florek, który po programie został posłem. Wyrwał się z mazurskiej wsi na warszawskie salony, a pensja poselska nie jest wcale mała.
- Moim zdaniem, do takich programów zgłaszają się ludzie o niskim poczuciu własnej wartości - dodaje Gołąbek. - Chcą w ten sposób poprawić swoją samoocenę oraz zyskać szacunek innych. To błędne koło, bo często podczas pobytu w zamknięciu tracą rozeznanie w tym, co dobre, a co złe.
Znajomi Kena twierdzą, że mężczyzna obciął głowę wężowi tylko po to, żeby zniszczyć swój wizerunek zakochanego w sobie narcyza, "mięczaka” kręcącego się przy modelkach i finalistkach konkursów piękności.
Programy reality show podstępnie niszczą także więzi międzyludzkie.
- Kiedyś sąsiad przychodził do sąsiada, siadali przy stole i rozmawiali - mówi rolnik spod Suchowoli. - Teraz mało kto do kogo chodzi. Bo tak: zajdę do sąsiada, a on się rozłoży na łóżku i włączy telewizor mówiąc, że musi obejrzeć "Bar”, a mnie postawi obok stołek. To po co ja mam na tym stołku siedzieć i patrzeć w jego telewizor, jak mogę u siebie na wersalce się rozłożyć przed swoim telewizorem?