Nie było ugiętych kolan, ani paraliżującej tremy. Było za to nowe uczucie - ogromnej odpowiedzialności. Przecież na pokładzie samolotu miała 160 pasażerów.
Niebieskooka 30-letnia blondynka wygląda na delikatną, subtelną osóbkę. Niejeden otwiera więc oczy ze zdumienia słysząc, jaki zawód Karolina wybrała. Jest pilotem i zasiada za sterami boeinga 737.
"Dziecko lotniska”
Karolina śmieje się, że nie mogła wybrać innej profesji, skoro niemalże całe dzieciństwo spędziła na lotnisku. - Dzięki rodzicom, którzy latali sportowo na szybowcach i samolotach - wspomina.
- Zabierali mnie z sobą. Oglądałam wielkie maszyny, podziwiałam, podpatrywałam krzątających się ludzi. Marzyłam, aby ktoś zabrał mnie do środka i abyśmy się wzbili w powietrze. Tak rodziła się pasja. W rezultacie poszłam tą samą drogą, co rodzice.
Pierwszych lotów, jeszcze w roli pasażera, nie pamięta. Miała zaledwie 3-4 latka. Zostały tylko zdjęcia. Z wiekiem ochota na latanie, ale już samodzielne, stawała się coraz silniejsza.
- Podobał mi się szczególnie ten moment, kiedy samolot po rozbiegu odrywał się od ziemi i miało się wrażenie ciszy.
A mogła być specjalistą od żywienia
Nie od razu po szkole średniej wybrała jednak studia lotnicze. - Zanim przyjechałam na studia do Rzeszowa, uczyłam się w Warszawie, na kierunku żywienie człowieka. Zupełnie inna dziedzina niż pilotaż - śmieje się.
- Żal mi było przerywać te studia, zważywszy, że zaczynałam trzeci rok. Starałam się więc godzić naukę i… dziś mam dwa fakultety.
Choć pochodzi z Białegostoku, nie wahała się przyjechać na naukę właśnie do odległego Rzeszowa.
- Tylko tu mogłam rozpocząć wymarzone szkolenie samolotowe. Tutejsza politechnika była jedyną, która kształci pilotów cywilnych podczas normalnych dziennych studiów - tłumaczy.
737? Dam radę!
W Centralwings pracuje od 3 lat. Jako jedyna kobieta zajmuje tu stanowisko pierwszego oficera linii. W całej Polsce takich kobiet jest może z dwadzieścia. To zaledwie jeden procent wszystkich pilotów.
Co czuła, kiedy po raz pierwszy zasiadła za sterami boeinga 737? Przecież gigant waży 70 ton, jest wysoki na ok. 13 metrów, długi na ok. 40, ma skrzydła o rozpiętości ok. 30.
- No tak... To robi wrażenie. Technicznie byłam przygotowana, bo taki lot nie różni się od ćwiczonego na profesjonalnym symulatorze. Natomiast pojawiło się nowe uczucie. Odpowiedzialności. Za 160 osób siedzących z tyłu, za moim fotelem. Ich widok uświadomił mi, że to już nie jest kabina symulatora.
Podkreśla jednak, że nie było żadnych nerwów. - Pilot nie może sobie na to pozwolić. Musi być opanowany.
Mogła czuć się pewnie także dlatego, że miała przy boku starszego doświadczonego kolegę. Inna rzecz, że podczas tego lotu pogoda była fatalna. Karolina Wojda leciała nocą, przy deszczu i silnym wietrze. Z Okęcia do Shannon w Irlandii.
Czy leci z nami pilot
Dziś podróżuje po całym świecie. Nie ma jednej stałej trasy. Raz ma zapisany w planie lot do Londynu, innym razem do Egiptu. Zmienia się też załoga, czyli dwóch pilotów i cztery stewardessy.
Nasza bohaterka przyznaje też, że pasażerowie wyglądają na zaskoczonych, dowiadując się, że za sterami samolotu siedzi kobieta.
- Zazwyczaj są to bardzo sympatyczne reakcje, uśmiechy, ale zdarzają się i głupiutkie żarciki w stylu: czy leci z nami pilot?
Czasem spotykają ją zabawne sytuacje. Mimo że nosi mundur pilota i ma paski na pagonach, bywa mylona ze stewardessą i proszona np. o kawę czy podgrzanie mleka dla dziecka.
- Zdarza się, gdy na chwilkę wyjdę z kokpitu. Ja to rozumiem. Nie każdy rozróżnia nasze stroje.
Dostaliśmy piorunem?
- Nie liczę lotów. Mam na koncie ok. 2200 godzin w powietrzu. Przeciętnie lot trwa od 2,5 do 4 godzin.
I nie zawsze wszystko idzie tak, jak powinno.
- Każdy lot jest inny. Łatwiejszy, trudniejszy. Zdarzają się usterki, aparatura może zawieść. Jak w samochodzie. Nie możemy lekceważyć żadnego ostrzeżenia. Jeżeli nie da się problemu rozwiązać w powietrzu, to po prostu ląduję.
Tak było, kiedy podczas jednego z lotów pojawił się problem z odbiorem prądu na pokładzie z jednego źródła.
- Było przypuszczenie, że dostaliśmy piorunem, bo startowaliśmy w Warszawie w czasie burzy. Okazało się, że to tylko zbieg okoliczności. Zawiódł sprzęt.
Tylko nie pilotka
Najbardziej lubi kursy do Grecji. - Zazwyczaj mam ładną pogodę. Lotniska są zaraz przy morzu, a to daje niesamowite wrażenie przy podchodzeniu do lądowania. Jednocześnie wymaga ode mnie większej uwagi, większego wysiłku. Ale przez to jest ciekawiej.
Na zwiedzanie z reguły pilot nie ma czasu. Pasażerowie wysiadają, a obsługa samolotu szykuje się do powrotu. Chyba że ktoś wynajmie samolot i na powrót trzeba czekać kilka dni.
Karolina Wojda nie lubi określeń typu pilotka, bo kojarzy się jej z czapką i brzmi śmiesznie. Nie przepada za oficerką i kapitanką, choć teraz takie żeńskie określenia zawodów są modne. Woli więc być przedstawiana jako oficer. Tak, jak pozostali koledzy, z którymi pracuje.