Jest najtańszym, najprostszym i bardzo skutecznym lekiem. Wspomaga każdą kurację, nie pozostawiając szkodliwych skutków ubocznych. Lekarze w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej coraz częściej wypisują pacjentom recepty na… śmiech
- To sprawdzona i skuteczna metoda odzyskania dobrej formy i uruchamiania systemów obronnych naszych organizmów - zapewnia terapeuta.
Chorowity smętek
Źródło większości atakujących nas chorób ma podłoże psychosomatyczne. Długotrwały okres smutku, depresji osłabia system odpornościowy, sprzyja chorobom nowotworowym i reumatycznym.
- U frustratów i malkontentów trzykrotnie wzrasta zagrożenie udarem mózgu - mówi Zbigniew Kocik. - Gdy świat postrzegamy jedynie w czarnych barwach, mózg produkuje więcej środków podniecających i równocześnie znieczulających. Wraz z tym wzrasta drastycznie ciśnienie krwi. W okresie przedłużającego się smutku spada ilość magnezu w organiźmie, obniża się ilość tlenu we krwi. A to już 10-krotnie zwiększa zagrożenie zawałem serca czy zapaleniem płuc. Zaczynają dokuczać wrzody, bowiem mięśnie brzucha u zdesperowanych są stale napięte, wydziela się też mniej soków żołądkowych. Twardnieją mięśnie karku. A to już zwiastuje, że nękać nas będą m.in. bóle głowy, kłopoty ze wzrokiem.
Komedia obniża ciśnienie
W trakcie śmiechu wprawiamy w ruch 17 mięśni twarzy. W całym organizmie uruchamia się ich ponad 120! To świetna gimnastyka dla całego ciała. Śmiech ćwiczy nasze struny głosowe, rozszerza naczynia krwionośne i powoduje większy napływ krwi do twarzy i skóry głowy, co sprzyja odżywianiu skóry. Śmiech pogłębia też oddech. Oczyszczają się płuca. Dodatkowo środowisko krwi zmienia się z zasadowego na kwasowe, co powoduje zwolnienie rytmu serca i zmniejszenie ciśnienia tętniczego.
Ann Rosen, amerykańska lekarka psychiatra, poddała szczegółowym badaniom pacjentów, którzy kilka minut wcześniej obejrzeli wspaniałą komedię. W ślinie tych osób wykryła znaczną ilość immunoglobiny - substancji zwiększającej odporność organizmu.
Organizm pobudzony dawką śmiechu zaczyna pracować na zwiększonych obrotach. Ustępuje apatia i zniechęcenie, towarzyszące zwykle depresyjnym nastrojom.
- Wystarczy kilkuminutowy seans śmiechoterapii, powtarzany przez dziesięć dni z rzędu, by nasze samopoczucie znacznie się poprawiło - twierdzi Zbigniew Kocik.
Zagraj głupa i złap rytm
Pierwsze ćwiczenie zalecane przez łódzkiego socjologa-terapeutę, to 5-minutowa sesja przed lustrem. Swobodnie wypowiadajmy nic nieznaczące słowa. Bełkotliwa mowa pozwoli zburzyć barierę logiczności. Kilkuminutowa nawet gimnastyka, z wysuwaniem podbródka do przodu i w tył, marszczenie brwi i wodzenie wzrokiem dookoła zrobi swoje. Mimika - tzw. granie głupa dodatkowo rozluźni mięśnie twarzy. Jakby samoistnie poczujemy przypływ mniej negatywnych energii.
- Skuteczność takich ćwiczeń udowodnili już amerykańscy naukowcy. W trakcie jednego z doświadczeń podzielili studentów na dwie grupy. Jedna z nich miała trzymać ołówek wetknięty pod nosem. Członkowie drugiej grupy robili to trzymając ołówek w zębach. Okazało się, że kąciki ich ust mechanicznie musiały być podniesione do góry. To już wystarczyło, by nastawienie emocjonalne tej właśnie grupy stało się bardziej pozytywne - mówi Zbigniew Kocik.
Zaczerpnij powietrza i ryknij
Osoby mające problemy ze zdrowiem, w kiepskiej kondycji psychoficznej, żyją pod presją ciągłego stresu. Zwykle mają krótki przerywany oddech. Ma być głęboki i rytmiczny. Wciągamy więc powietrze przez nos i wydychamy przez usta powoli, jak przez rurkę czy słomkę. Pięciokrotne powtórzenie tego ćwiczenia dostarczy nam sporą dawkę tlenu. Pomoże też uspokoić skołatane nerwy.
Najważniejszym elementem kuracji proponowanej przez łódzkiego socjologa jest próba przeforsowania na siłę śmiechu, wbrew wszystkiemu i mimo wszystko. Sztuczny, mechaniczny głośny śmiech z otwartymi ustami, nawet przypominający ryk lwa, po tygodniu stanie się już bardziej naturalny. Kilka dni później bardziej radosnym okiem spojrzymy na ludzi i wydarzenia. A o to przecież chodzi.
Grażyna Woźniak
Śmiech jak antybiotyk
Śmiech jest kontrolowany przez mózg. Naukowcy dowiedli, że centralny punkt śmiechu usytuowany jest w prawej półkuli mózgowej. W mózgu znajduje się endomorfina, czyli morfina wytwarzana przez wewnętrzny ustrój człowieka. Podobnie jak morfina (narkotyk) substancja mózgowa również działa przeciwbólowo, antystresowo i przeciwzapalnie. Śmiejąc się wspomagamy jej produkcję, a następnie oczyszczamy poprzez uwalnianie jej od adrenaliny, hormonu stresu.