Sobota, 12.30. Pod lubelskim dworcem PKP zbiera się grupka ludzi. - Nie wiecie, czy dziś też przyjadą wolontariusze z gorącym posiłkiem? - pyta kobieta.
Przyjeżdżają. Niewielki samochód oklejony napisem "Gorący posiłek. W każdą sobotę i niedzielę od godz. 12.30 do 13.30” parkuje tuż obok czekających ludzi. - No dziewczyny, bierzemy się do roboty - mówi wysiadająca z samochodu kobieta. To Marta Tarnowska, panna Tarnowska, jak mówi o sobie. Jest opiekunką akcji "Gorący posiłek”. W każdą zimową sobotę i niedzielę razem z wolontariuszami przyjeżdża na dworzec, by nakarmić potrzebujących.
Zanim się tu pojawią, godzinami siedzą w kuchni w Centrum Duszpasterstwa Młodzieży. Właściwie nie siedzą, tylko gotują. - Zaczęliśmy o 9 - mówi Mariola Czerwonka z VII LO w Lublinie. - Co przygotowaliśmy? Jak zwykle, makaron.
Albo kaszę. Takie produkty udało im się zdobyć podczas zbiórek żywności w hipermarketach. Część otrzymali z Banku Żywności. Mają jeszcze coś na kanapki i herbatę. - Ale aż się boję, co się stanie, gdy tego zabraknie - mówi Tarnowska.
Pijak, brudas - to niesprawiedliwe
Zanim dziewczyny wyruszyły na "Gorący posiłek”, musiały się przeszkolić. - Na karteczkach pisaliśmy, z jakimi przymiotnikami ludziom kojarzą się bezdomni - opowiada Mariola. - Najczęściej pojawiały się określenia: pijak, brudas. A to przecież niesprawiedliwe, żeby ich wszystkich wrzucać tak do jednego worka...
- Chyba dopiero podczas tego szkolenia wczuliśmy się w to, jak to jest nie mieć co jeść, spać na ulicy - twierdzi Małgosia.
Bezdomni do Krakowa
Mów mi Małpa
Małpa nie ma domu od 18 lat. I nie tylko skoki go wyróżniają. Raz na jakiś czas wybiera się na spacer: do Warszawy, Krakowa, Szczecina. - Idę kilka dni. W przerwach pukam do kogoś i pytam: gospodarzu, nie trzeba posprzątać? - opowiada. - I wtedy zawsze jakieś parę groszy wpadnie. Czasem ktoś da jeść, czasem przespać się gdzieś można.
Na życie nie narzeka. - Wie pani, że ja kiedyś kaszy nienawidziłem - potrząsa ze wstrętem głową. - A teraz? Wszystko zjem. I te kluski i kaszę mogę jeść na okrągło. Byleby ciepłe było. Bo my, bezdomni, nie wybrzydzamy.
Pokazuje na swoją kurtkę, a właściwie schludny kożuszek. - Znalazłem go w śmietniku. Uwierzy pani, że ktoś coś takiego dobrego wyrzucił? Uwierzy pani?!
Obiecuję, że będziemy
- Będziecie jutro? - dopytują się ci, co stoją wokół Marty.
- Pewnie, że będziemy - radośnie odpowiada Marta.
Jak obiecują, tak przyjeżdżają. Głodnych, wyczekujących na wolontariuszy jest jeszcze więcej. Z dnia na dzień będzie ich coraz więcej...