Skromny chłopak spod Hrubieszowa w jednej chwili został prawdziwym bohaterem wojennym. Jego nazwisko do tej pory odmieniają przez wszystkie przypadki żołnierze, przełożeni i dziennikarze. Bo chorąży Dariusz Zwolak nie zawahał się ruszyć na pomoc dowódcy.
10 sierpnia 2009. Tę datę na zawsze zapamięta ojciec żołnierza. – Na podwórko zajechał samochód, z którego wysiadł oficer z panią psycholog – wspomina Ryszard Zwolak. – Takie wizyty nie wróżą niczego dobrego...
Ale major z daleka krzyknął, żeby się nie martwić. – Dzięki Bogu Darek żył, choć cierpiał, bo miał przestrzelone ramię.
Tego samego dnia do Górki-Zabłocie k. Mircza zadzwonił minister obrony narodowej Bogdan Klich, gratulując panu Ryszardowi syna.
Nie daj się zabić
Tak wpisał się Darkowi kilka miesięcy temu jeden z kolegów na portalu nasza-klasa. Śmierć 31-letniemu chorążemu zajrzała w oczy właśnie 10 sierpnia, kiedy w afgańskich górach w prowincji Ghazni polsko-afgański patrol pieszy został ostrzelany przez talibów. Naszymi żołnierzami dowodził kapitan Daniel Ambroziński. Kiedy postrzelił go snajper, dowództwo przejął chorąży hrubieszowskiego 2 pułku rozpoznawczego. Jednocześnie ruszył oficerowi na pomoc. Gdy próbował wyciągnąć go spod ognia, sam został ranny. Mimo to nie wycofał się i dalej dowodził patrolem.
– Choć ranni się wycofywali, on został i poczekał na wsparcie śmigłowców i sił lądowych. Został ewakuowany jako ostatni – opowiada ppłk Dariusz Kacperczyk, rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych.
W ataku ranni zostali jeszcze trzej inni koledzy chorążego. Zwolak przez cały czas ich asekurował. Kapitana Ambrozińskiego nie udało się już uratować. – W szczególności pragnę podkreślić zasługi chorążego Dariusza Zwolaka, który był ranny, a walczył do końca z bronią w ręku – mówił na konferencji prasowej minister Bogdan Klich, nazywając 31-latka wzorem żołnierza Wojska Polskiego.
Wojsko to nie przedszkole
Bardzo grzeczny, spokojny, ambitny ułożony i chętny do pomocy. Wiedział, jak zachować się w każdej sytuacji. Tak kilkuletniego Darka zapamiętała jego nauczycielka ze Szkoły Podstawowej w Małkowie. – Do tego uczynny – dodaje Maria Warchał. – To zasługa rodziców, którzy nauczyli go niesienia pomocy słabszym.
Do wojska trafił po Technikum Mechanicznym w Hrubieszowie. I do tej pory jego drugą – po wojsku – miłością są motocykle. Jako nastolatek uprawiał rzut oszczepem. – Po szkole otrzymał bilet i trafił do jednostki desantowej w Krakowie – wspomina ojciec chorążego. – Widocznie tak spodobały mu się skoki spadochronowe, że postanowił związać swoje życie z mundurem.
Po nauce w dwuletnim Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu, młodszy chorąży Zwolak wrócił do Hrubieszowa. – Wtedy nikt jeszcze nie mówił o misjach – przypomina sobie Renata Horbaczewska, siostra bohaterskiego żołnierza. – Ten temat pojawił się w 2007 roku.
Darek po raz pierwszy trafił wtedy na kilkumiesięczną misję do Afganistanu. – Nawet nie próbowałem go odciągać od powziętej decyzji, bo wojsko to nie przedszkole – opowiada Zwolak senior.
Gdy w lipcu ub. roku wrócił do domu z misji, nie był za bardzo wylewny. Wiadomo, że nie było lekko. – Wszyscy nasi żołnierze są świetnie przygotowani do prowadzenia zadań bojowych, chorąży Zwolak dał temu przykład – podkreśla mjr Jerzy Baj, rzecznik prasowy hrubieszowskiego 2 pułku rozpoznawczego.
Do Afganistanu wyjechał po raz drugi w maju. Rany postrzałowe, które odniósł w ostatnim ataku, nie zagrażają jego życiu. Chorąży nie zamierza przedwcześnie opuszczać afgańskiej misji.
Mamy bohatera
Wieść o bohaterstwie chorążego błyskawicznie dotarła do Górki-Zabłocia, Mircza, Hrubieszowa, Lublina i Warszawy. – W imieniu samorządu i mieszkańców gminy Zamierzamy przesłać mu podziękowania za bohaterską postawę – mówi Lech Szopiński, wójt Mircza. – Cieszymy się z tego, że nasz radny ma takiego syna.
Podziwu dla chorążego nie szczędzą jego znajomi. Na portalu nasza-klasa pojawiło się wiele wpisów. Koledzy cały czas kierują życzenia powrotu do zdrowia. – Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. Ja uważam, że Darek bardzo dobrze się sprawdził w akcji – podnosi siostra chorążego.
– Darek nie czuje się bohaterem. Mówi, że zrobił to, co do niego należało. Podkreśla, że w potyczce nie był sam, prosi, by nie zapominać o jego kolegach i zabitym kapitanie – mówi Renata Horbaczewska. – Daję głowę, że gdyby został ranny, jego koledzy ruszyliby mu z pomocą – przytakuje Ryszard Zwolak. – Mój syn zrobił to, co powinien zrobić żołnierz. Darek nigdy nie był tchórzem. Jestem z niego dumny.
Rodzina czeka na jego powrót. – Nie ma dnia, żebym o nim nie myślał. Człowiek odlicza dni do końca misji, tak jak kiedyś przed wyjściem do rezerwy – mówi ojciec Darka. Wzruszenie łamie mu głos. W oczach szklą się łzy.
Dariusz Zwolak powinien pojawić się w Hrubieszowie na początku grudnia…
Pożegnali kapitana
Pogrzeb 32-letniego Daniela Ambrozińskiego, żołnierza, który zostawił żonę i dwuletnią córeczkę – odbył się we wtorek, 18 sierpnia w Jarocinie. To była jego druga – po Iraku – misja, na którą wyjechał z jednostki w Leźnicy Wielkiej k. Łodzi. Wcześniej przez pewien czas mieszkał w Zamościu, gdzie trafił po szkole oficerskiej. – Rewelacyjny chłopak, wysportowany. Żołnierze bardzo go lubili – wspomina Marek Kwiecień, były oficer prasowy zamojskiej jednostki.
Daniel Ambroziński jest dziesiątym polskim żołnierzem, który zginął w Afganistanie.
Ksiądz płk Andrzej Puzon, kapelan hrubieszowskiego 2 pułku rozpoznawczego
Obowiązkiem jest obrona pokoju nie tylko w swoim kraju, ale i na świecie. Dobrze wiedzą o tym wszyscy żołnierze, których przed wyruszeniem na misję żegnam wraz z rodzinami na uroczystej mszy świętej. Ode mnie dostają na drogę m.in. obrazki z koronką do Bożego Miłosierdzia, kieszonkowe Pisma Święte oraz różańce. Cały czas modlę się za nich, jesteśmy w stałym kontakcie.