Historia GFN zaczyna się od warsztatu ślusarskiego na tzw. Nowym Świecie w Radzyniu, założonego przez Jana Laskowskiego i Edmunda Kurczyńskiego.
Pierwsza winda
W GFN była też pierwsza w Radzyniu... winda.
Po wojnie fabryka przekształciła się w spółdzielnię. W 1975 roku spółdzielnię zlikwidowano, a majtek włączono do kombinatu górniczego w Sułkowicach. Z biegiem czasu zakład zmienił profil produkcji, skupiając się na wytwarzaniu akcesoriów kolejowych dla potrzeby górnictwa. Wreszcie w 1992 roku fabryka sprywatyzowała się.
No i z tym kapitalizmem było trochę problemów.
Szkolenie u Amerykanina
Cześć załogi natychmiast to zrozumiała.
Ci, którzy nie mogli zrozumieć, że zasada "czy się stoi, czy się leży...” już nie działa, szybko odeszli z GFN. Reszta sama zaczęła kombinować, jak wprowadzać oszczędności w produkcji, jak zdobywać kolejne kontrakty.
Każdy ma swoją działkę
W blisko 120-osobowej załodze jest 14 liderów. Każdy odpowiada za ściśle określoną działkę. Jednym z nich jest 30-letni Karol Dzięcioł, technolog, który sam o sobie mówi, że jego CV jest tak długie jak Wisła. - W życiu poznałem wiele firm, ale w tej jest inaczej. Dobra organizacja pracy, każdy odpowiada za swoją działkę i z tego jest rozliczany. I zdrowe zasady relacji między ludźmi - tak Karol Dzięcioł określa pracę w firmie.
Program sterujący
Dariusz Okniński od roku jest operatorem cyfrowej obrabiarki. - Zamówień jest tak dużo, że ciężko to wszystko przerobić - dodaje Okniński, który sam napisał program sterujący nowoczesną maszyną.
Mamy lotnisko
A teraz najlepsze: GFN to chyba jedyna w regionie fabryka z własnym lotniskiem. Na łąkach przy GFN startują i lądują samoloty. Wprawdzie makiety, ale zawsze.
Jerzy Wołowik, mistrz narzędziowy i mistrz Polski w akrobacjach 3D modeli latających, tak to wspomina: Poprosiliśmy prezesa i wybudował nam lotnisko.