Jesteśmy apatyczni albo rozdrażnieni. Wejście na schody powoduje, że plecy są spocone... Acha – to osłabienie. Mięśnie łydek drżą po każdym spacerze. Boimy się otworzyć okno, bo teraz właśnie mamy skłonność do przeziębień, kataru. Brak słońca staje się coraz bardziej irytujący. Może i byśmy wyszli na spacer, ale jeszcze tyle lodu i śniegu. Ogarnia nas niechęć do jakiegokolwiek wysiłku.
Jak twierdzi doktor Zbigniew Nowosadzki z Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Sportowej w Lublinie, wcale nie musi to być wyjazd nad ciepłe morze. Wystarczy zmiana otoczenia z miejskiego na wiejskie, gdzie wypoczywa się w ciszy i wśród przyrody. To na pewno relaksuje.
Zimą pozostajemy w trochę wymuszonym bezruchu. A to bardzo duży błąd, jednak można go naprawić.
– Ruch pobudza krążenie, a więc lepiej odżywia mózg, narządy wewnętrzne, mięśnie, w tym mięsień sercowy – mówi dr Zbigniew Nowosadzki. – Człowiek jest zdolny do większego wysiłku bez narastającego zmęczenia. Jeśli na trzecie piętro wejdzie bez zadyszki, to jest dobrze. Ponieważ lepiej jest odżywiony mózg, myśli też bardziej efektywnie. Systematyczny ruch powoduje spalanie tłuszczu, który uzbierał się w czasie zimy. Jednorazowy wysiłek na siłowni na pewno tego nie załatwi. Uodporniają się kości, są mniej kruche.
Rozsądny ruch to „masaż” całego organizmu. Z czasem znikną bóle pleców i stawów, w kolanach przestanie trzeszczeć i zniknie zadyszka podczas wchodzenia po schodach. Jeszcze lepiej, kiedy w weekend można wyjechać poza miasto i odbyć długi spacer droga, nad którą nie unoszą się spaliny.