Najbardziej powszechną metodą gnębienia "kotów” jest malowanie markerami. Ale są też
i inne, bardziej
wymyślne: "spłuka”, "kilimandżaro”, "idol”, "znaczenie bydła”, albo "wściekłe mole”. Tutaj nie ma sentymentów, zdarza się, że brat ściga własnego brata-pierwszaka. Jeśli nie chce tego robić sam, prosi o pomoc kolegów
Trzeba mierzyć
Trzeba mierzyć
Mierzą wszystko, ławki, schody, parapet okienny, nawet obrazy i tablice pamiątkowe na ścianach. - Jednemu chłopakowi kazali mierzyć obwód własnej głowy - przypomina sobie Paweł, kolega Kuby.
Ważne, żeby słuchać
Nie chodzi o to, żeby wykonać zadanie do końca. Ważne jest, że "kot” się złamał, słucha starszych i wykonuje ich polecenia.
- Jest też sposób na wściekłego mola - mówi Paweł. - Porusza się rękami udając ruch skrzydełek i gryzie firankę. Czasem wysyłają do sklepu po napój, drożdżówkę, ale też i papierosy. Oczywiście nie dają pieniędzy.
Pod okiem nauczycieli
- Wkładają głowę pod umywalkę i robią tzw. kilimandżaro - opowiada Piotr, także pierwszoklasista. - Albo do klozetu. Przytrzymują i spuszczają wodę. Każdy mówi na to inaczej, ale najczęściej - spłuka.
Wszystko dzieje się praktycznie pod bokiem nauczycieli. Trudno uwierzyć, że nic nie widzą.
- Przeważnie siedzą na przerwie w pokoju nauczycielskim - mówi Kuba. - Są tacy, którzy nawet, jak coś widzą, to udają, że nic się nie dzieje. Ale niektórzy ostro reagują.
- Od nas ze szkoły podobno jeden chłopak wyleciał za ściganie - mówi Paweł. - Pchnął kogoś na ścianę i rozbił mu głowę. Na ogół jednak do bicia nie dochodzi. Najwyżej, jak nie chce się spełnić polecenia, to szturchną, albo popchną.
Stawiasz się to dostajesz
- Jeden z kolegów przyszedł na lekcję z domalowanymi markerem wąsami i okularami - mówi Piotr. - Nauczycielka spytała, kto mu to zrobił. Nie zareagowała, kiedy dowiedziała się, że to starszy brat.
Przez "chrzest” muszą przejść wszyscy. Chyba że tak jak Karol, mają znajomych w starszych klasach. - Oni mówią kolegom kogo nie ścigać - tłumaczy. - Dlatego ja mam od początku spokój. Ale słyszałem o różnych metodach. Kolega opowiadał w internacie, że zamknęli takiego jednego w szafie i kazali mu śpiewać. A przez dziurkę od klucza puszczali dym z papierosa. A w ogóle to najlepiej się nie stawiać, bo kto tak robi dostaje dwa razy więcej.
Zakazy i zarządzenia
Na pytanie o falę, dyrektorzy szkół zwykle reagują podobnie. Twierdzą, że problemu nie ma. Tylko nieliczni przyznają, że zjawisko rzeczywiście istnieje. - Trudno nazwać to falą, ale pojawiły się jakieś próby - mówi Marzena Prożogo, wicedyrektor Zespołu Szkół Zawodowych nr 5 w Chełmie. - Staramy się je likwidować u źródła. Wydaliśmy zarządzenie, w którym uczniowie zostali poinformowani o zakazie represjonowania młodszych kolegów. Za złamanie zakazu grożą im konsekwencje karne włącznie z wydaleniem ze szkoły. Wydaje mi się jednak, że ten problem w tym momencie dotyczy bardziej gimnazjów.
- Zjawisko fali jest w każdej szkole, także gimnazjalnej - mówi Mariola Szynal, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Chełmie. - Tylko nie wszyscy o tym chcą mówić, albo mówią zbyt cicho. Problem pojawia się co roku i my go nie ukrywamy. Trzeba po prostu podjąć konsekwentne działania, aby go wyeliminować. W naszym gimnazjum prowadzimy zajęcia profilaktyczne i współpracujemy z policją. Chcemy zdyscyplinować młodzież i uświadomić jakie konsekwencje przynieść takie nieodpowiedzialne zachowanie. Co jeszcze? Trzeba wspierać uczniów, pilnować i zwyczajnie z nimi być. •