Rozmowa z dr. Mieczysławem Rybą, wykładowcą KUL i nowo wybranym członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej
- Nie jestem zwolennikiem takiej koncepcji. Jeśli intencją tych osób, które wygłaszają takie sądy, jest to, żeby nic nie wydostawało się z tych akt, to już jest za późno. Bo wiele osób - naukowców, polityków czy dziennikarzy - wprowadziło do obiegu sporo informacji z IPN. Radykalne zamknięcie doprowadziłoby do tego, że polityczna gra teczkami trwałaby.
• Może więc lepiej drzwi IPN szeroko otworzyć?
- Lustracja polega na ujawnieniu. Działalność esbecka polegała na utajnianiu i manipulowaniu. Dlatego, żeby nie było już możliwości szantażowania nikogo tymi utajnionym aktami, lepiej wszystko ujawnić. Nawet dokumenty tych, którzy byli agentami. Jest ujawnienie, to jest też zlikwidowanie groźby szantażu. Tylko co się rozumie przez to pełne otwarcie? Jeśli mówimy o udostępnieniu teczek agentów i materiałów dotyczących oficerów SB, to jestem za. Natomiast czy upubliczniać informacje o prywatnym życiu ofiar? Czemu miałyby one służyć? Przecież na każdego księdza pisana była teczka, na każdego opozycjonistę. Po co komuś takie informacje.
- Z pewnością. I tu będzie sprawdzana odpowiedzialność dziennikarzy, którzy nie powinni wykorzystywać takich intymnych szczegółów. Bo to nie o nie chodzi.
• W ogóle taka selekcja informacji w masie dokumentów jest możliwe?
- To praktyka pokaże, czy to się to zrobić w stu procentach. Jeśli dziennikarze nie będą się fascynować doniesieniami: prawdziwymi lub nie o życiu prywatnym jakichś tam osób, to może nie być aż tak bolesne. Celem nie powinno być ujawnianie jakichś tam drobnych szczegółów z sypialni, tylko ujawnianie tego co było złe w komunizmie, a wiec działalność SB.
- W sensie technicznym to niewykonalne. Biorąc pod uwagę choćby tylko warunki lokalowe, mamy już absurdalną sytuację. Jeśli powstałaby ustawa o ujawnieniu archiwów IPN, to najprawdopodobniej materiały pokazałyby się w Internecie. To są dziesiątki kilometrów akt! I wydaje mi się, że nie byłoby łatwo je skopiować i zamieścić w Internecie.
• Wszystko, jak leci?
- Trzeba byłoby ustalić hierarchie ważności i zadać pytanie, co jest istotą lustracji. Odpowiedź jest jasna: pokazanie mechanizmu zbrodniczego, ubeckiego systemu. I to powinno być w publicznym obiegu, czyli w Internecie. A niuanse radziłbym zostawić naukowcom. Podobnie intymne fragmenty z życia ofiar. Myślę, że takie rzeczy nie powinny przechodzić przez Internet.
- No być może. Ale jak lekarz pisze kartę zdrowia, to nie każdy ma do niej dostęp. A pamiętajmy, że SB interesowały różne rzeczy. Wykrywali ludzkie słabości i poprzez nie starali się wpływać na bieg różnych spraw.
• Ale zaraz będziemy mieli "przecieki” i wyniki "dziennikarskich śledztw”: ten wariat, tamten miał trzech kochanków...
- No pewnie, znajdą się tacy, którzy będą się tym fascynować. Ale moim zdaniem to będzie krótka historia. To się wszystko przeje. Bo tu nie chodzi o plotkarstwo, tylko o prawdę w znaczeniu najbardziej fundamentalnym.
• Niektórzy duchowni uważają, że to, co znajduje się w teczkach, niekoniecznie musi być prawdą.
- Oczywiście, że nie należy brać wszystkiego dosłownie. Teczki IPN to nie Biblia. Ważny jest kontekst i wiedza na ten temat. To, co się tam przeczyta, trzeba skonfrontować z rzeczywistością. Przydaje się tu i kryminologia, i prawo. Nie można też zapominać, SB była bardzo sprawną służbą. Nie mogli sami siebie oszukiwać we własnych aktach. Nie na taką skalę. Oczywiście, problem konfabulacji istnieje, bo niektórzy oficerowie chcieli się pochwalić swoimi osiągnięciami. Ja bym jednak nie powiedział, że takie wypadki były nagminne.
- Fakt. Ona powinna być wykonana zaraz po 1989 r. Teraz bylibyśmy już na innym etapie. Myślę, że tu zaważyły opinie Polaków, którzy kurczowo trzymali się układu okrągłego stołu. Aż do przesady. Sądzili że będzie to można wszystko zatrzymać. Ale tego się nie da tak zrobić. Prawda wychodzi i - jak się okazuje - boleśniej, niż miałoby to miejsce przy pełnej lustracji kilkanaście lat temu. Jak kiedyś ktoś powiedział, raka nie da się wyleczyć delikatnymi środkami i metodami. Raka trzeba raz, a mocno...
• Tak pan będzie walczył, jako nowy członek Kolegium IPN?
- My będziemy wykonywać ustawę, którą stworzą politycy. Cel lustracyjny jest celem priorytetowym. Bo takie jest oczekiwanie społeczne. Naszym zadaniem będzie też popularyzowanie wiedzy historycznej. Powinniśmy wejść - w trochę przetworzonej formie - do szkół średnich. Wykorzystać pewną przestrzeń współpracy z Ministerstwem Edukacji. I uczyć dzieci tych trudnych i kontrowersyjnych spraw.