Niedobrze się stało, że prezydent Kwaśniewski ujawnił treść pisma, które 28 lipca 2002 r., podczas zawodów tenisowych w Sopocie, otrzymał od Lwa Rywina. Nauczycielom języka polskiego można tylko współczuć. Jeśli bowiem z owym dokumentem zapozna się dziatwa szkolna – co nie jest trudne, bo prasa dzieło opublikowała – nauczanie ojczystej mowy może bardzo ucierpieć. Który uczeń będzie teraz chciał wkuwać zasady ortografii, gramatyki, składni, o interpunkcji nie wspominając, jeśli się dowie, że w Polsce można zdobyć fortunę, sławę, zaszczyty, być podejmowanym na największych salonach i jednocześnie pisać: „Zaręmbski”, „lobbying”, „w wyniku tego spotkania zostałem zaproszony (...) na szerokie spotkanie”, „próbowałem przedstawić w/w punkty z koncentracją nad moim objęciem nowego Polsatu”, „Michnik nalegał na udzieleniu mu odpowiedzi”?
Źle się stało, że Akademia Filmowa przyznała Oskary filmowi Polańskiego. Mało to mamy reżyserów, którzy mogliby pojechać za ocean bez obawy, że zaraz po zejściu na ląd amerykański policja zakuje ich w kajdanki pod zarzutem uprawiania seksu z małolatą? Albo producentów mających mniej na głowie i mniej zajętych niż sławetny Lew? Krótko mówiąc, Ameryka zachowała się wrednie wobec nowonarodzonego sojusznika, który tak uroczo prezentuje się na tle jej flagi.
Fatalnie, że w Polsce wciąż nie przywrócono jeszcze cenzury. Tej niezwykle pożytecznej i sprawdzonej instytucji, która nie dopuściłaby do piramidalnego nietaktu, popełnionego przez media wobec Pierwszego Męża. Jak można tak wprawiać w zakłopotanie naród, przedstawiając po fakcie listę gości, którzy przybyli na imprezę organizowaną przez Pierwszego Solenizanta i za ciężko wypracowaną krwawicę urządzili ściepę na imieninowy upominek, w postaci jakiegoś obrazka niejakiego Kossaka. Gdyby cenzura istniała, nie dopuściłaby, żeby jakieś pismaki znęcały się nad szlachetnymi uczestnikami zrzuty, wymieniając ich z nazwiska czy funkcji – ze tacy biedni i jeszcze się spłukują . Czytając, że na obrazek zrzucali się m.in. Lew sławetny, szef LOT-u były, jacyś agenci komuchowatej bezpieki, panowie Śmietanko i Czarzasty z Robertem, naród się zawstydził sromotnie, gdyż jest świadom, iż wymienieni goście niemal wszystko, co mieli, ojczyźnie umiłowanej już oddali. A tu jeszcze taki wydatek...
Po tej serii złych wiadomości, zagadka, która ma dobrą odpowiedź: czym się różni postawa Leszka Millera od nazwy przyszłej telewizji ojca Rydzyka? Odpowiedzi można nadsyłać pod dowolny adres z dopiskiem: „Tak dalej być nie musi!”