Ma 22 lata, 155 cm wzrostu, zaliczony trzeci rok medycyny i udany start w poważnych zawodach na koncie.
Co robiłaby dziś, gdyby brat nie zaraził jej fascynacją samochodowymi rajdami? Tego nie wie i już pewnie nigdy się nie dowie. Ta drobna dziewczynka kilka lat temu postanowiła, że będzie jeździć wyczynowo i swoje marzenia realizuje. Najpierw kilka lat w KJS-ach (Konkursowa Jazda Samochodem), potem dwa sezony "na prawym” (jako pilot). W końcu przesiadła się tam gdzie czuje się najlepiej - na fotel kierowcy sportowego samochodu.
Drogi sport
- Tata jest dumny. Mama prawie gania z siekierą po domu, mając nadzieję, że wreszcie mi się znudzi - śmieje się Ewa Niezabitowska.
8-letni Fiat Seicento przystosowany do rajdów kosztował 10 tys. złotych. Adaptacja samochodu do obowiązujących wymogów bezpieczeństwa pochłonęła prawie drugie tyle.
- Wymiana foteli na kubełkowe: półtora tysiąca, nowe czteropunktowe pasy: kolejne półtora tysiąca - wylicza Ewa.
Do tego jeszcze specjalny kombinezon, kask, buty, a nawet bielizna i skarpetki. - Teoretycznie w żywym ogniu powinniśmy wytrzymać minutę - dodaje, choć bez specjalnego przekonania.
To drogi sport. Sam start załogi w zawodach to wydatek rzędu 3 tys. złotych. Drugie tyle pochłoną nowe opony (wystarczają na jeden rajd), przegląd i wszelkie niezbędne naprawy. Teoretycznie po każdym rajdzie samochód powinien zostać rozkręcony do ostatniej śrubki. W praktyce robi się to co niezbędne.
Jesteś jak komputer
Na lipcowym "Subaru Poland Rally” w podkrakowskim Łapanowie pokazała na co ją stać. Rajd okazał się trudny. Na 72 dwie załogi, które wystartowały, do mety dotarło tylko 35. Ewa zajęła 4 miejsce w swojej klasie. Była jedną z dwóch kobiet, które siedziały za kierownicą. Ta druga nie dojechała do końca.
Gdy pytam jak szybko jechała, Ewa kręci głową. - Nie patrzysz na licznik. Jesteś jak komputer.
- Tutaj prędkość jest względna - dodaje Michał, prywatnie partner, a w samochodzie pilot Ewy. - Możesz jechać 150 km/godz. po autostradzie i nic nie czujesz. Tutaj pędzisz w dół dziewięćdziesiątką między drzewami i masz wrażenie, że jedziesz 400.
Czasem ludzie pytają go, czy się nie boi. - To już mój siódmy sezon. Dobrze wiem, w co się wpakowałem - śmieje się.
To nie jest zdrowy rozsądek
- W takim małym pudełku czujesz każdą nierówność, każde podbicie. W dużym samochodzie to jakbyś siedział na kanapie. To nie jest zdrowy rozsądek. Szybka jazda między drzewami, która często kończy się w bardzo niemiły sposób nie ma nic wspólnego z rozsądkiem - przyznaje Michał Bojar.
Najważniejsze przez startem to zrobić jak najprostszy opis. Jest na to czas dzień przed, gdy jedziesz w trasę cywilnym samochodem. Ale musisz uważać - obowiązują cię wszystkie przepisy ruchu na drodze. Złamanie jednego kosztuje tysiąc złotych, nawet jeśli jest to tylko brak pasów czy świateł.
"Lewy szybki,! Ślisko! Nie ciąć!” - krzyczy Michał, a Ewa błyskawicznie wykonuje wszystkie jego polecenia.
- Ideą jest prostota. Na przykład zamiast "piasek”, lepiej powiedzieć "syf” , bo jest pól sekundy szybciej - tłumaczy Bojar.
Ważne też by nie wpadać w panikę. Podczas rajdu każda załoga, która stanęła na trasie ma obowiązek powiadomić kolejnych znakiem OK lub SOS. Jeśli tego nie robi, zatrzymujesz się.
- Bywa, że stajesz. A tu okazuje się, że tylko złapali gumę. Szlag cię trafia, bo tracisz cenne sekundy - opowiada Michał.
Ale to jeszcze nic. Na ostatnim rajdzie ktoś rozsypał na trasie kolce. Zespawane tak, by ostra część zawsze sterczała do góry...
Teraz Rzeszów
Fot. Tomasz Koryszko