Siedzę wygodnie w fotelu, jem śledzia z cebulką. Na ekranie telewizora trwa wojna. Na Bagdad spadają bomby, podekscytowani dziennikarze zasypują gradem pytań ekspertów - trafiła czy nie trafiła, wybuchła czy nie wybuchła? Za chwilę amerykański oficer informuje z przykrością, że armia straciła śmigłowiec. Dodaje, że zginęło przy tym 12 żołnierzy. Ale dodaje już bez przykrości. W końcu taki śmigłowiec kosztuje miliony dolarów, a życie ludzkie nie ma zbyt wielkiej wartości...
Jem dalej śledzia i sama się dziwię, że nie staje mi jeszcze w gardle. Cebulka, smaczna, soczysta - a tam giną ludzie, spadają bomby...
Zaczęły się wielkie igrzyska. Media je relacjonują tak, jak by chodziło o mecz piłki nożnej. Kto komu strzelił gola i czy aby na pewno nie było spalonego, którego sędzia nie zdążył odgwizdać?
Potem na ekranie pojawiają się przerażone twarze wziętych do niewoli żołnierzy amerykańskich. Dziennikarze zmieniają ton. Już nie ma ekstazy, jest wyłącznie dezaprobata (pogarda?) wobec Iraku, który, pokazując pojmanych jeńców, łamie prawo międzynarodowe. Po chwili jednak powraca radosny uśmiech na twarze komentatorów: oto Polska wysłała swoją elitarną jednostkę! Słowem - czynnie wspomagamy potęgę Amerykanów! Podekscytowana dziennikarka pyta kolejnego eksperta: czy do Iraku mogliby jeszcze pojechać następni polscy żołnierze? Wszak miło im będzie przecież umierać za cudze szyby naftowe.
Wreszcie kończy się dziennik. Nie ma w nim słowa o tym, co dzieje się w naszym kraju. Jest tylko Irak i marsz na Bagdad. Za wolność waszą i naszą - tylko tego napisu brakuje mi jeszcze na ekranie telewizora.
Śledzia udało mi się przełknąć. Wojny w Iraku nie bardzo. Budzi mój sprzeciw siłowe rozwiązywanie konfliktów przez tych, co czują się mocarni. Nie ma wojny bez ofiar. Giną nie tylko żołnierze, giną kobiety, dzieci, zostają ruiny i zgliszcza. I my, Polacy, wiemy o tym aż nadto dobrze.
Dlaczego więc teraz tak bezkrytycznie popieramy amerykańską inwazję? W czyim interesie narażamy życie naszych żołnierzy z jednostek elitarnych? I w końcu - po co stwarzamy konflikt z Unią Europejską, do której tak bardzo chcemy się przyłączyć?