Jeżdżę tylko z... MPK Lublin – brzmi reklamowe hasło tego miejskiego przewoźnika. Ja zawsze, gdy tylko będzie to możliwe, starał się będę omijać MPK z daleka. Nie tylko dlatego, że drastycznie zdrożały bilety miesięczne...
Z Czechowa, 50-tysięcznej lubelskiej sypialni, do pracy i z powrotem do domu mogę dojechać m.in. autobusami nr 15A lub 15B. Jeżdżą one dokładnie tymi samymi ulicami Lublina, tyle że w odwrotne strony. W związku z wprowadzanymi od 1 sierpnia przez MPK Lublin Sp. z o.o. zmianami w zasadach korzystania z biletów miesięcznych chciałem się na własny, prywatny użytek dowiedzieć, czy jest to jedna linia (wszak autobusy jeżdżą dokładnie tą samą trasą), czy dwie (jeżdżą tą pętlą w odwrotne strony).
30 lipca zadzwoniłem więc do MPK. Pani, z którą mnie połączono, nie potrafiła rozstrzygnąć mojego dylematu. Odesłała mnie do kierownika. Ten najpierw autorytatywnie orzekł, że 15A i 15B to jedna linia, po chwili jednak zrodziły mu się wątpliwości. Poprosił, abym zadzwonił za pół godziny.
Zadzwoniłem za godzinę. Kierownika nie było, a kolega, który w razie jego nieobecności miał wiedzieć wszystko... nie wiedział nic.
Kolejny telefon – do prezesa MPK Jacka Miłosza. Prezesa nie było. Prośba o rozmowę z którymś z wiceprezesów skończyła się pospieszną konsultacją sekretarki z kimś obecnym w pokoju i jej pytaniem, czy sprawa, w której dzwonię, dotyczy może biletów. Potwierdziłem. „To niech pan zadzwoni do dyrektora Grzegorza Jasińskiego” – usłyszałem w słuchawce.
Zadzwoniłem. Dyrektora nie było. Wyłuszczyłem sprawę sekretarce i poprosiłem, by dyrektor zadzwonił do mnie. Podałem numery telefonów stacjonarnego i komórkowego – oba, rzecz jasna, służbowe, bo przez większość dnia przebywam w pracy.
Dyrektor Grzegorz Jasiński nie był łaskaw zadzwonić do mnie ani w środę, choć sekretarka – jak twierdziła – przekazała mu moją prośbę i numery moich telefonów, ani po moim monicie (i ponownym zapisaniu przez nią numerów telefonów) w czwartek.
W piątek zaś sekretarka powiedziała mi, że dyrektor do mnie nie zadzwonił i nie zadzwoni, bo, chcąc załatwić prywatną sprawę, podałem numery telefonów służbowych. Koniec, kropka.
Jeżeli zatem myślałeś, kliencie MPK Lublin Sp. z o.o., że skoro przedsiębiorstwo to ciągle jedzie na deficycie, to cenny jest dla niego każdy dokładający mu choćby grosz do kasy pasażer, a szefowie MPK, na których wynagrodzenia składają się przecież pieniądze za bilety kupowane przeze mnie i przez Ciebie, Czytelniku, powinni nas nosić na rękach i na wszystkie sposoby starać się, abyśmy nie przeszli do prywatnej konkurencji – to gratuluję Ci naiwności.
Oczywiście, nadal nie wiem, czy 15A i 15B to jedna, czy dwie linie...