W błocie, po rowach, dziurach i bezdrożach - tak katują swoje samochody terenowe miłośnicy aut z napędem na cztery koła.
po bezdrożach w okolicach Kraśnika.
Niedzielne popołudnie. Miał szaleć orkan Emma, ale skończyło się na mocniejszych podmuchach i opadach. Dzięki temu polne drogi były nieprzejezdne. Dla zwykłych aut. Za Wyżnicą zjeżdżamy z drogi głównej. Kończy się asfalt, nawierzchnia staje się coraz bardziej miękka i grząska. Wszędzie widać bruzdy po kołach, jakby przejechało tędy kilkadziesiąt samochodów.
Jak amfibia
Trzeba było gdzieś sprawdzać
- Jeżdżę samochodami terenowymi, mam ich cztery. Prowadzę również warsztat samochodowy i zajmuję się tuningowaniem terenówek i ich wypożyczaniem - wyjaśnia po kolei Robert. - Potrzebowałem jakiegoś toru, żeby móc sprawdzać możliwości samochodów, które podrasowuję.
Wspólnie z Norbertem wymyślili i zaadaptowali na potrzeby testowania przeróbek teren po byłej cegielni. Wydrążone zostały koleiny, usypane górki i podjazdy. Z czasem jednak zapragnęli wyjechać w teren i zwiedzać okoliczne bezdroża. Zaczęli w kilka osób. Teraz, przy dobrej pogodzie, na trasę wyjeżdża ponad 30 załóg.
Wyciągniemy cię
Rajdy terenowe są o tyle nietypowe, że rywalizacja nie jest tu wcale najważniejsza. Tu wszystkie załogi mogą liczyć na pomoc. Zawsze ktoś się zatrzyma i pomoże. - Nie ma, że ktoś zostaje - mówi Marcin Mirosławski, kierowca opla frontery. - Stajemy i wyciągamy jeden drugiego, aż wszyscy wyjadą. Nikt się na nikogo nie złości i nie denerwuje. Pełen luz.
- Wiele razy namawiali mnie na trudniejsze trasy i mówili, że jak nie wyjadę, to przecież nie ma problemu, bo mnie wyciągną - dodaje Norbert Iluk.
Zabawa dla dużych... dziewczynek
Agnieszka jeździ toyotą. Podczas ostatniego rajdu za pilota miała... sześcioletniego syna Filipa.
- Wcześniej jeździłam ze szwagierką i wcale nie odstawałyśmy jako jedyna kobieca załoga.
Renata i Iza jeżdżą jako piloci.
- Częściej piszczę i krzyczę, ale jak jest odcinek spokojniejszej jazdy, to nawet zerknę na mapę i coś podpowiem Grzegorzowi, mojemu kierowcy - mówi z uśmiechem Renata Kopaszewska.
- Przede wszystkim to znakomita zabawa - przyznaje Iza Boguta. - Adrenalina skacze i trudno o lepszą atmosferę.
Auto na krótko
Na ostatniej wyprawie w jednym samochodzie urwał się most. - A nasz wszędzie poszedł, nigdzie nie zostaliśmy i wszędzie się dobrze sprawuje - chwali się Marcin.
Po rajdzie i czasówkach na torze zawsze kończą tak samo. Do późnego wieczora siedzą przy ognisku, przeżywają co trudniejsze trasy i od razu planują kolejne wyprawy.