Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

23 kwietnia 2022 r.
12:32

Zdobyły srebro, a marzą o złocie. Historyczny sukces lubelskich koszykarek

12 2 A A
(fot. Wojciech Szubartowski)

Historyczne wicemistrzostwo kraju w kobiecej koszykówce, a do tego zaskakująco udana przygoda w europejskich pucharach. Dla kibiców Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin zakończony niedawno sezon był pełen sportowego kolorytu.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

W Energa Basket Lidze Kobiet motorem napędowym niemal każdego zespołu są koszykarki zagraniczne (wyjątkiem było GTK Gdynia, które przez dwa sezony stawiało wyłącznie na młode, polskie zawodniczki i przez dwa lata kończyło zmagania na ostatnim miejscu – w tym roku spadek jest już przesądzony).

Nieczęsto zdarza się, żeby jakaś zawodniczka spoza Polski zagościła na dłużej w jednym miejscu. Od debiutu AZS UMCS w ekstraklasie, czyli od 2014 roku, w Lublinie było zaledwie pięć takich przypadków: * Ukrainka Kateryna Dorogobuzowa (2015-18) * Nigeryjka Uju Ugoka (2016-18) * Serbka Dajana Butulija (2017-19) * Ukrainka Uliana Datsko (2017-19; zadebiutowała w EBLK dopiero w drugim roku gry) * Włoszka Martina Fassina (2020-22).

I to właśnie ostatnia z wymienionych była jedną ze znajomych twarzy, jakie oglądaliśmy w hali MOSiR im. Zdzisława Niedzieli w minionych rozgrywkach. Oprócz skrzydłowej, trener Krzysztof Szewczyk miał do swojej dyspozycji także Zuzannę Sklepowicz, Klaudię Niedźwiedzką, Emilię Koślę, Wiktorię Duchnowską i Olgę Trzeciak.

Przed sezonem 2021/22 działacze klubu razem ze szkoleniowcem szybko zabrali się do pracy, aby mieć możliwie jak najwięcej koszykarek do wyboru. Efekt był taki, że skład uzupełniły: Amerykanki Kamiah Smalls i Natasha Mack, Serbka Aleksandra Stanacev, Słowaczka Ivana Jakubcova oraz młode Natalia Kurach i Aleksandra Kuczyńska (w meczu domowym z GTK Gdynia w styczniu wystąpiła także Anna Przyszlak, która grała głównie w pierwszoligowych rezerwach).

Młodzież gra, inne siedzą

Nowością, która musiała być brana pod uwagę przy konstruowaniu drużyn, był wprowadzony przed sezonem 2021/22 przepis (będzie obowiązywać w sumie przez przynajmniej cztery lata), który mówi, że przez cały mecz ligowy na parkiecie musi być obecna „zawodniczka miejscowa” (Polka), która nie ukończyła 23 lat.

Trener Krzysztof Szewczyk był w o tyle komfortowej sytuacji, że miał do swojej dyspozycji trzy takie koszykarki jeszcze z poprzednich rozgrywek (Emilia Kośla, Wiktoria Duchnowska i Olga Trzeciak). Do tego grona dołączyły dwie kolejne (Natalia Kurach i Aleksandra Kuczyńska).

Głównym celem takiej zmiany regulaminowej miało być danie jak najlepszej szansy młodzieży na sprawdzenie się na najwyższym poziomie na krajowym podwórku. W dłuższej perspektywie ma to się z kolei przełożyć na poziom gry reprezentacji Polski – poczynając od kadr juniorskich, a na seniorskiej kończąc.

Co ciekawe, w przeszłości obowiązywała już podobna regulacja. Jeszcze w sezonie 2018/19 na parkiecie musiała cały czas przebywać co najmniej jedna koszykarka, która miała „status zawodnika miejscowego”, czyli Polka (do sezonu 2017/18 były to co najmniej dwie takie zawodniczki). Potem ten zapis zniknął.

Zmiana w hierarchii

Tym razem postawiono na młodość. Praktyka pokazała, że jedna grupa się z tego cieszy, a inna nie.

– Według mnie, zdecydowanie było to dla mnie plusem, bo taka zawodniczka musi być na boisku, więc trener czasem patrzy też po prostu na to, która z nas ma dobry dzień oraz na przeciwników – która z nas ma przewagę. W każdym meczu mógł pozwolić grać jednej z nas, a potrzebowałyśmy też zmian. Była to dla nas duża szansa, bo nie wiem, czy bez tego przepisu dostawałybyśmy szanse. Teraz jesteśmy bardzo potrzebne zespołom w polskiej lidze – mówi Aleksandra Kuczyńska.

Z tego młodego grona najlepiej swoją szansę wykorzystała Emilia Kośla, która zaliczyła progres w polskiej lidze w porównaniu do wcześniejszego sezonu. Trener Krzysztof Szewczyk stawiał na nią regularnie także w EuroCup (tam przepisu o U23 nie ma), gdzie grała średnio po kilkanaście minut. To dowód na to, że 21-latka była „w gazie” – kiedy była w pełni zdrowa – niezależnie od miejsca rozgrywania spotkania.

Wspomniana Aleksandra Kuczyńska może mówić o udanym debiucie w elicie. Do Lublina przychodziła z dozą niepewności. Przez problemy z sercem przed sezonem straciła cztery miesiące gry i treningów, ale dostała zielone światło od lekarza i momentami jej gra naprawdę cieszyła oczy. W Europie najlepiej wypadła w starciu wyjazdowym z francuskim Lyon ASVEL Feminin, który zresztą najbardziej zapadł jej w pamięć.

– Było to dla mnie naprawdę bardzo fajne doświadczenie. Kiedy byłyśmy na tej sali, to jest taki zespół, gdzie były prawdziwe gwiazdy – na przykład Julie Allemand, która jest rozgrywającą, a to jest moja pozycja. Fajnie się patrzyło na te zawodniczki i fajnie, że była okazja się z nimi zmierzyć. W Lyonie jest to dla ludzi widowisko. Było widać, jak tam ludzie się cieszą i bawią tą koszykówką – wspomina 20-latka.

Szanse do gry w Europie otrzymały również Natalia Kurach, Wiktoria Duchnowska i Olga Trzeciak.

Wracając jednak do EBLK, w lubelskim zespole na wejściu nowego przepisu najwięcej straciły Zuzanna Sklepowicz i Klaudia Niedźwiedzka. Obie przyznają, że przez to trudniej im było dostawać dodatkowe minuty gry. I chociaż w przypadku pierwszej z nich statystyka to potwierdza, to druga dostawała średnio więcej szans niż jeszcze sezon wcześniej.

– Ten przepis, że tak powiem brzydko, bardzo przeszkadzał Polkom, ponieważ zabierało nam to minuty. Dla nas już automatycznie jest to 10-15 minut mniej. Wiadomo, że zagraniczne koszykarki muszą grać, są młode zawodniczki i na końcu jesteśmy my. Brawa dla trenera, że umiał to połączyć i każda z nas miała swój etap, gdzie grała więcej, a czasami niestety musiała grać mniej, bo takie mamy przepisy – ocenia Klaudia Niedźwiedzka.

(fot. Maciej Kaczanowski)

Aby wystarczyło sił

Rozgrywki na polskich parkietach i w EuroCup należy rozpatrywać osobno, ale trzeba pamiętać o tym, że mają jeden, bardzo istotny punkt wspólny: przez to, że lublinianki łączyły te występy, zdarzało im się grać w niewielkich, kilkudniowych odstępach.

– To nie było łatwe zadanie dla Pawła (Siembidy – dop. red.), który nas przygotowywał motorycznie. Zdarzało się, że praktycznie nie trenowałyśmy, bo tylko grałyśmy i podróżowałyśmy. Nie jest łatwo utrzymać tę kondycję i mieć tę energię. Myślę, że to się udało i sztab szkoleniowy dobrze to wszystko zaplanował. W play-offach nie usiadłyśmy, miałyśmy dużo energii i byłyśmy gotowe, żeby walczyć do ostatnich minut – zaznacza Zuzanna Sklepowicz, kapitan zespołu.

Swoją pracę wykonała także psycholog – Joanna Sajnog – która pierwszy raz współpracowała z klubem. Była do dyspozycji zawodniczek od początku sezonu: przyjeżdżała do Lublina, kiedy zaszła taka potrzeba i pozostawała z koszykarkami w stałym kontakcie.

Niepewne miłego początki

W pierwszych kilku spotkaniach na polskich parkietach lubliniankom towarzyszyła jedna bolączka, którą trzeba było się bardzo szybko zająć, bo mogła pokrzyżować im szyki w dalszej części sezonu. Chodzi o kiepskie otwarcia spotkań: drużyna nie radziła sobie po obu stronach parkietu i zaczynała mecze od odrabiania strat. Trener Krzysztof Szewczyk przyznawał, że problem jest i zespół nad tym pracuje.

Diagnoza była na tyle skuteczna, że udało się z tym uporać. Efekt był taki, że lublinianki rozpoczęły zmagania w EBLK od serii sześciu zwycięstw z rzędu. Natomiast w listopadzie rozegrały spotkanie, które dało im dużo do myślenia. Na wyjeździe przegrały z VBW Arką Gdynia aż 50:97 – to ich najbardziej dotkliwa porażka w tym sezonie. Amerykanka Kamiah Smalls była pewna, że to po tym starciu zespół przeszedł metamorfozę, a potem również dojrzał w trakcie rozgrywek.

– Wydaje mi się, że to było dla nas największe wyzwanie w tym sezonie. To było coś, co pomogło nam się zmienić. Ta porażka otworzyła nam oczy na to, co jeszcze musimy poprawić jako drużyna. Udało nam się to wprowadzić do naszej gry i zadziałało – mówi rzucająca.

W sumie zielono-białe przegrały trzy razy na wyjeździe – poza wspomnianą już potyczką w Gdyni, nie poszło im także w meczach z CTL Zagłębiem Sosnowiec w grudniu (86:89) oraz z BC Polkowice w lutym (68:79).

Akademiczki dokonały bardzo wymagającej rzeczy: nie przegrały nawet jednego spotkania w rundzie zasadniczej na swoim terenie. Ich bilans przed startem play-off to 17 zwycięstw i 3 porażki, co dało im drugie miejsce w stawce (tylko za BC Polkowice). To była najlepsza pozycja, w jakiej znalazł się AZS UMCS Lublin od momentu debiutu w ekstraklasie.

Przez play-off jak burza

Przez te 8 lat gry na najwyższym poziomie w Polsce lublinianki niemal co roku meldowały się w play-off. Wyjątkiem był jedynie pierwszy sezon, kiedy to priorytetem było przede wszystkim utrzymanie. Później zespoły prowadzone przez Krzysztofa Szewczyka (2014-2017 i 2019-obecnie) oraz Wojciecha Szawarskiego (2017-2019) stawały do walki o medale Mistrzostw Polski. Za każdym razem kończyły jednak batalię na pierwszej rundzie, a w Lublinie zaczęto mówić nawet o „klątwie”.

Co ciekawe, akademiczki nie mogły dokończyć sezonu w hali MOSiR. Przy Al. Zygmuntowskich powstało tymczasowe schronienie dla uchodźców, którzy uciekali przed wojną w Ukrainie. Koszykarki musiały się przenieść na halę Globus. Nie planują tam jednak zostawać w przyszłości.

W tym roku AZS UMCS Lublin startował z uprzywilejowanej pozycji, bo w ćwierćfinale i półfinale miał przewagę własnego parkietu. Bardzo umiejętnie to wykorzystał, wygrywając najpierw w trzech meczach z beniaminkiem – SKK Polonią Warszawa (85:51, 82:61, 89:70), a potem z mistrzem Polski – VBW Arką Gdynia. Drużyna, która w trakcie rozgrywek zmieniła trenera, również musiała uznać wyższość „Pszczółek”. Nie był to jednak spacer – w trzeciej konfrontacji do wygranej potrzebne były dwie dogrywki (68:54, 65:56, 102:96).

Atmosfera kluczem

– Nie będę oszukiwał – pracuję już kilkanaście lat w koszykówce żeńskiej i to jest zespół, który stworzył najlepszą atmosferę. W zeszłym roku już mieliśmy bardzo dobrą atmosferę i zastanawialiśmy się, czy da się to powtórzyć. Myślę, że w tym sezonie powtórzyliśmy to nawet z nawiązką. Tak dobrego wspierania się wśród dziewczyn i takiej energii tutaj w Lublinie na pewno jeszcze nie było – mówił nam Krzysztof Szewczyk po zakończonej serii z Gdynią.

Stworzenie dobrej chemii między zawodniczkami miało niebagatelne znaczenie przy osiągnięciu sukcesu. Niezależnie od wyniku serii finałowej z BC Polkowice, lublinianki miały już medal Mistrzostw Polski. Faworytem do złota była ekipa z Dolnego Śląska, która przewodziła stawce po rundzie zasadniczej. I faktycznie, z tej roli się wywiązała. Zielono-białe najbliżej wygranej były w pierwszym spotkaniu, potem również stoczyły wyrównaną walkę, ale nie były tak skuteczne jak polkowiczanki (63:65, 72:89, 73:80).

Warto zauważyć, że to drugi sukces Krzysztofa Szewczyka jako trenera lubelskiego zespołu. Podczas swojej pierwszej przygody, kiedy pomagał budować ekstraklasową sekcję w Lublinie, wywalczył w 2016 roku Puchar Polski. Natomiast w 2022 roku poprowadził dziewczyny do historycznego, srebrnego medalu w krajowym czempionacie.

– Ten sezon nie był łatwy. Bardzo ciężko pracowałyśmy nad tym, żeby wszystko poskładać. Jestem dumna z tego, że dotarłyśmy do finału, ale zdecydowanie nie jestem usatysfakcjonowana ze srebrnego medalu. Myślę, że najtrudniejsze w tym sezonie było dla nas zbudowanie dobrej atmosfery w zespole. Jesteśmy młodą drużyną, dla części z nas to był pierwszy rok gry na tym poziomie. Najważniejsze było to, żeby wyjść na parkiet i dać z siebie wszystko, bez względu na to, z kim gramy – mówiła po ostatnim meczu finału Amerykanka Kamiah Smalls.

Nie taka straszna Europa

Drugi front sportowej batalii „Pszczółek” rozpościerał się poza granice Polski. Już w maju ubiegłego roku pisaliśmy, że lublinianki będą się starały o udział w europejskich rozgrywkach. To im się udało: zaczęły przygodę z EuroCup od eliminacji. Warto przypomnieć, że w sezonie 2016/17 występowały już w ówczesnej Eastern European Women’s Basketball League, więc nie był to pierwszy zagraniczny akcent w historii tego klubu.

Wicemistrzynie Polski rozpoczęły granie właśnie od zwycięskiego dwumeczu ze Sparta&k M.R. Vidnoje z Moskwy (62:61, 73:69). Następnie w grupie C pokonały dwa razy PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wielkopolski (79:59, 79:55), przegrały dwa spotkania z tureckim CBK Mersin Yenisehir Bld (75:98, 60:72) i podzieliły się wygranymi z białoruskim BC Horizontem Mińsk (50:62, 70:61). Wyjazdowy triumf z ostatnim z tych przeciwników był wyjątkowy, bo odniesiony w ledwie siedmioosobowym zestawieniu i bez głównego szkoleniowca – zastępował go jego asystent, Marek Lebiedziński. Trzeba też pamiętać o tym, że klub nie mógł desygnować do gry Martiny Fassiny, która w połowie października nabawiła się kontuzji ręki (złamana czwarta kość śródręcza). Włoszka powróciła na parkiet dopiero pod koniec grudnia.

To właśnie wtedy akademiczki pojedynkowały się z francuskim Tarbes GB, z którym wygrały dwukrotnie (72:55, 63:55) w pierwszej rundzie play-off EuroCup. W 1/8 finału do pokonania był ponownie rywal z Francji – Villeneuve d’Ascq LM. Premierowe spotkanie było przekładane (przez koronawirusa w lubelskiej ekipie), a potem kluby doszły do porozumienia, że rozegrają oba starcia na zachodzie Europy. W pierwszym z nich lepsze były gospodynie, ale w rewanżu zielono-białe spisały się koncertowo (73:83, 85:59). Podopieczne Krzysztofa Szewczyka zatrzymały się dopiero na trzeciej drużynie z Francji. W najlepszej „ósemce” rozgrywek trafiły na Lyon ASVEL Feminin – u siebie się nie dały, ale na wyjeździe były wyraźnie słabsze (66:66, 54:78).

Pod koniec stycznia zespół z Lublina zaprezentował się również w półfinale Pucharu Polski, jednak odpadł juz pierwszego dnia rywalizacji, przegrywając z BC Polkowice 74:79.

Statystycznie, w drużynie w EBLK najlepiej spisywała się Amerykanka Natasha Mack (17.1 punktu, 10.7 zbiórki i 2.4 bloku), a w EuroCup jej rodaczka Kamiah Smalls (17.6 punktu, 4.9 zbiórki i 4.4 asysty).

– Ten sezon był dla nas bardzo długi, ciężki. Przez EuroCup grałyśmy tak naprawdę co trzy dni, więc to zmęczenie na pewno gdzieś tam jest. Ale gdyby trzeba było jeszcze grać, to siły by się znalazły. Jestem zmęczona, ale jestem też szczęśliwa i usatysfakcjonowana, bo uważam, że zrobiłyśmy naprawdę coś wspaniałego – podkreśla Emilia Kośla, koszykarka Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin.

(fot. Maciej Kaczanowski)

Patrzą w przyszłość

Zakończenie sezonu oznacza, że koszykarki wykonały swoje zadanie i teraz czeka je głównie odpoczynek. Chociaż nie wszystkie – dla przykładu, Kamiah Smalls jedzie na obóz treningowy do Stanów Zjednoczonych i będzie walczyć o angaż w drużynie WNBA, Chicago Sky, natomiast Emilia Kośla ma jeszcze w planach udział w Akademickich Mistrzostwach Polski.

Działacze AZS UMCS Lublin oraz trener Krzysztof Szewczyk pracują już od przynajmniej kilku tygodni nad skompletowaniem składu na przyszły sezon. Plan jest taki, żeby dziewczyny ponownie łączyły występy w Polsce z EuroCup. W sztabie szkoleniowym pozostaną Marek Lebiedziński (asystent trenera), Paweł Siembida (fizjoterapeuta) i Michał Frączek (kierownik drużyny). Kontrakt na przyszły sezon ma ważny Emilia Kośla. Klub wstępnie porozumiał się już z trzema zagranicznymi koszykarkami. Z kolei nie ze wszystkimi Polkami rozpoczął w ogóle rozmowy. Jak ustaliliśmy, w Pszczółce prawdopodobnie nie zagra kapitan Zuzanna Sklepowicz, która spędziła w Lublinie ostatnie trzy lata.

– To będzie pierwszy sezon, kiedy nie przeżyjemy szoku i nie będzie zupełnie nowej drużyny. Zostaną wymienione elementy niekoniecznie te, które źle funkcjonowały, ale te, których nie mogliśmy utrzymać, bądź też uważamy, że w nowym zestawieniu będą lepiej działać – tłumaczy Rafał Walczyk, prezes AZS UMCS Lublin.

Co z finansami?

We wtorek, podczas oficjalnego podsumowania rozgrywek, szkoleniowiec przyznał, że klub dysponował piątym najwyższym budżetem w lidze. Co się na to składa? Pierwsza część to trzy umowy podpisane z Miastem Lublin, z których pieniądze trafiają na ligowe drużyny w koszykówce kobiet na łączną kwotę 1 mln 290 tys. zł („szkolenie i udział w rozgrywkach ligowych”). Druga to pieniądze z Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie – 560 tys. zł („marketing gospodarczy”). Trzecia to środki, które przeznacza UMCS: ok. 150 tys. zł. Do tego dochodzą jeszcze m.in. wpływy z umów sponsorskich. W następnym sezonie wsparcie finansowe ma być co najmniej na tym samym poziomie.

– Jeżeli chodzi o budżet przyszłoroczny, to będzie to nie mniejsza kwota niż w tym roku, a o ile będziemy mogli się w większym stopniu zaangażować, będziemy mogli coś powiedzieć w ciągu najbliższego miesiąca. (…) Byliśmy zaangażowani w tworzenie siły finansowej tego klubu, zespołu i nadal będziemy zaangażowani. Liczymy też na solidarność z innymi sponsorami. Myślę, że wspólnie usiądziemy i uzgodnimy, kto i jaki wkład powinien zapewnić, żeby klub mógł rzeczywiście o mistrzostwo Polski walczyć – zapewnia Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.

Obecni na spotkaniu Zdzisław Szwed, członek zarządu województwa lubelskiego (w imieniu marszałka Jarosława Stawiarskiego), i prof. Radosław Dobrowolski, rektor uczelni, dołączyli się do tych deklaracji.

(fot. Piotr Michalski)
e-Wydanie

Pozostałe informacje

Finał Orlen Pucharu Polki piłkarek nożnych już w niedzielę na Arenie Lublin. Śląsk kontra GKS Katowice

Finał Orlen Pucharu Polki piłkarek nożnych już w niedzielę na Arenie Lublin. Śląsk kontra GKS Katowice

W niedzielę o godz. 13 na lubelskiej Arenie w finale Orlen Pucharu Polski piłkarek nożnych powalczą GKS Katowice oraz Śląsk Wrocław

Dachowanie na Kościelnej. Parczew

Dachowanie na Kościelnej. Parczew

Prawdopodobnie zbyt szybka jazda była przyczyną wypadku na ul. Kościelnej w Parczewie

Lublin. Park na Felinie zagrożony

Lublin. Park na Felinie zagrożony

Park na Felinie miał powstać w ramach budżetu obywatelskiego dla Lublina. Ale żaden wykonawca nie chciał się podjąć jego budowy za 380 tys. zł

Edach Budowlani do końca będą walczyć o czwórkę. W sobotę mecz z Juvenią Kraków

Edach Budowlani do końca będą walczyć o czwórkę. W sobotę mecz z Juvenią Kraków

W spotkaniu ostatniej kolejki sezonu zasadniczego Edach Budowlani Lublin zmierzą się z RzKS Juvenią Kraków. Pierwszy gwizdek na boisku przy ul. Magnoliowej w sobotę o godzinie 16. O tej samej porze rozpocznie się ważne dla układu tabeli spotkanie Awenta Pogoni Siedlce w Sopocie z Ogniwem

Zakończyła się pierwsza runda Piłkarskiej Amatorskiej Branżowej Ligi Orlikowej w Świdniku

Zakończyła się pierwsza runda Piłkarskiej Amatorskiej Branżowej Ligi Orlikowej w Świdniku

Organizatorem rozgrywek jest stowarzyszenie Manufaktura Futbolu. Do rywalizacji w grupie „35+” stanęło sześć drużyn. Mecze są rozgrywane na boisku Orlik Szkoły Podstawowej nr 5 przy ul. Jarzębinowej 6 w Świdniku, która jest oficjalnym partnerem Ligi PABLO. Rozgrywki w całości są finansowane ze Świdnickiego Budżetu Obywatelskiego.

Miejska spółka nadal ma czuwać nad babskim rynkiem. Przybędzie miejsc parkingowych

Miejska spółka nadal ma czuwać nad babskim rynkiem. Przybędzie miejsc parkingowych

Od roku babski rynek działa w odnowionej przestrzeni. Administracją nadal zajmować się będzie Zakład Gospodarki Lokalowej, który jako jedyny złożył taką ofertę.

Dlaczego warto zdecydować się na ogrzewacz elektryczny?

Dlaczego warto zdecydować się na ogrzewacz elektryczny?

Ogrzewanie domu lub mieszkania może odbywać się na kilka sposobów, jednym z nich jest ogrzewacz elektryczny. Urządzenie o ekologicznym charakterze jest energooszczędnym wyborem dla osób ceniących sobie ekonomiczne rozwiązania. Producenci grzejników elektrycznych oferują nam modele zróżnicowane pod względem posiadanych funkcji, dlatego też bez problemu znajdziemy model dopasowany do naszych indywidualnych potrzeb.

Łukasz Czepiela kolejną gwiazdą Świdnik Air Festival
15 czerwca 2024, 0:00

Łukasz Czepiela kolejną gwiazdą Świdnik Air Festival

Organizatorzy nie zwalniają tempa i przedstawiają kolejną gwiazdę największej lotniczej imprezy po tej stronie Wisły. To znany z widowiskowego lądowania na dachu wieżowca Burdż Al Arab w Dubaju Łukasz Czepiela.

Pierwszy robot zdał maturę

Pierwszy robot zdał maturę

W zeszłym tygodniu 263 tysiące absolwentów szkół średnich zdawało egzamin maturalny z języka polskiego. W ramach eksperymentu przeprowadzonego przez Fundację Zwolnieni z Teorii do rozwiązywania arkusza przystąpił również Prymus, robot wyposażony w sztuczną inteligencję

Wodorowy Hydros wyrusza na podbój Francji
Dzień Wschodzi
film

Wodorowy Hydros wyrusza na podbój Francji

W słoneczne popołudnie na alejkach Parku Ludowego pojawił się niecodzienny gość, który wzbudził ogromne zainteresowanie. Hydros, ultralekki, ważący zaledwie 34 kg bolid, stworzony przez studentów Politechniki Lubelskiej. Już jutro ekipa wyjeżdża na Shell Eco-marathon, który odbędzie się w tym roku w Nogaro we Francji.

Noc Muzeów 2024: Zobacz, jakie miejsca możesz zwiedzić

Noc Muzeów 2024: Zobacz, jakie miejsca możesz zwiedzić

Wieża Trynitarska albo Ogród Botaniczny. Muzeum Fortyfikacji i Broni Arsenał albo Muzeum Czartoryskich. A może Muzeum Badań Polarnych? Przed nami Noc Muzeów 2024. Co i kiedy można zobaczyć

Ogromne straty po przymrozkach. Sadownicy zostali z niczym

Ogromne straty po przymrozkach. Sadownicy zostali z niczym

Fala kwietniowych przymrozków dotknęła lubelskich sadowników. - U niektórych straty sięgają 100 proc. -mówi Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. Minister rolnictwa obiecuje wsparcie.

Ekstremalne zagrożenie w lasach

Ekstremalne zagrożenie w lasach

Na mapce ostrzeżeń Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej dziś cała Lubelszczyzna na brązowo - kolor ten oznacza ekstremalne zagrożenie pożarowe w lasach

Zapasy krwi krytycznie niskie. Chodzi o dwie grupy

Zapasy krwi krytycznie niskie. Chodzi o dwie grupy

Stan zapasów krwi grupy A RhD (-) i grupy 0 RHD (-) jest bardzo niski - alarmuje Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Lublinie.

Hegemonia w Janowcu. Wójt nie miał z kim przegrać

Hegemonia w Janowcu. Wójt nie miał z kim przegrać

W tej gminie opozycja nie istnieje. Przeciwko wójtowi do wyborów nie przystąpił żaden kontrkandydat, a na 15 miejsc w radzie - wszystkie 15 otrzymał jeden komitet - ten popierający Jana Gędka. Głosowanie było potrzebne tylko w jednym okręgu. Czy to jeszcze demokracja?

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium