Nie zamierzam ukrywać się, otwarcie powiem, co mi się w pracy policji nie podoba: cicha współpraca z firmami holowniczymi przez co tacy jak ja nie mogą uczciwie zarobić na chleb – mówi Marek Łęczny, właściciel lubelskiej firmy Auto A Problem.
Umowy dotyczyły świadczenia usług holowniczych określonych w rozporządzeniu MSWiA z 14 stycznia 2000 r., czyli samochodów, które są źle zaparkowane, kierowane przez pijanych, ludzi bez dokumentów lub auta zagrażające bezpieczeństwu.
– Wyjątkiem są te samochody, które brały udział w kolizji – tłumaczy Łęczny. – Nimi może zająć się każda firma w mieście, a policji to nie powinno obchodzić. Tak się jednak nie dzieje. Przedwczoraj jadąc koło ronda przy ul. Krochmalnej i Diamentowej zobaczyłem kolizję. Wezwałem swojego pracownika, bo samochody tamowały ruch. Gdy przyjechała policja nie pozwoliła nawet spytać, czy któryś z poszkodowanych chce skorzystać z naszych usług. Za chwilę na miejscu pojawiły się dwie lawety wezwane przez policjantów. To nie pierwszy przypadek.
Pracownicy policji są oburzeni zarzutami kierowanymi pod ich adresem. – Firmy holownicze walczą między sobą i próbują w to wciągnąć policję. Nikt na tym nielegalnie nie zarabia – usłyszeliśmy w komendzie miejskiej. Kamil Kowalik, rzecznik prasowy komendanta miejskiego policji w Lublinie nie chciał na ten temat rozmawiać.