Adam Borowicz, dyrektor lubelskiej kasy chorych, Bożenna Zasada, jego zastępca oraz Marzenna Pomarańska, pełniąca obowiązki dyr. SPSK nr 1 w Lublinie uczestniczyli w tygodniowym szkoleniu w RPA - ustalił Dziennik. Wyjazd sponsorowała prawdopodobnie jedna z firm farmaceutycznych.
Podanie o urlop Borowicz złożył nagle w miniony piątek. I przepadł. Jego komórka nie odpowiada. Domowy telefon też. Na urlopie - od dwóch tygodni - jest też Bożenna Zasada, zastępca dyr. ds. medycznych LRKCh. W kasie nie wiedzą, gdzie są dyrektorzy. - Zastępuję Borowicza podczas jego nieobecności - poinformował Andrzej Kowalik, dyr. ds. finansowych w LRKCh. - Nie wiem gdzie jest.
Urlopu dyrektorowi Borowiczowi udzielił przewodniczący Rady LRKCh Zbigniew Rachel. - Nie pytałem czy jedzie na Węgry, czy gdzie indziej.
Informację o pobycie dyrektorów w Afryce potwierdzili nasi informatorzy w Warszawie i RPA. Dowiedzieliśmy się także, że razem z nimi pojechała Marzenna Pomarańska, dyr. SPSK nr 1 w Lublinie. Z tego szpitala, na stanowisko dyrektora LRKCh, przyszedł właśnie Borowicz.
Wokół wyjazdu dyrektorów kas chorych, którym prawdopodobnie towarzyszą wysocy urzędnicy Ministerstwa Zdrowia szumu narobili parlamentarzyści. Kto za ten wyjazd płaci? - grzmieli. Jedna wersja mówi, że niemiecka fundacja specjalizująca się w organizowaniu szkoleń. Inna, że duża firma farmaceutyczna. - Przykro mi, bo prawdopodobnie w tej grupie jest nasz dyrektor - komentuje Izabella Sierakowska, posłanka SLD. - Czy szkolenie trzeba organizować aż tak daleko? A tyle się mówi o nieuleganiu naciskom firm farmaceutycznych.
Kasy podlegają Urzędowi Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych, a ten już zapowiedział "przesłuchanie”. - Na 28 maja zaprosiliśmy wszystkich dyrektorów, aby wyjaśnić sprawę - mówi Małgorzata Woźniak-Jure, rzecznik prasowy UNUZ. - Dlatego wszystkich, że tak naprawdę nie wiemy kto wyjechał. Mamy tylko informację, którzy wzięli w tym czasie urlopy. Chcemy wiedzieć kto pojechał, za czyje pieniądze oraz dlaczego nas nie poinformowano. - Co grozi dyrektorom? - Kiedy ustalimy szczegóły, zajmiemy stanowisko.
Jeden uczestnik wyprawy już stracił pracę - zastępca głównego inspektora sanitarnego kraju Seweryn Jurgielaniec. Został zdymisjonowany przez ministra zdrowia jeszcze przed powrotem. Pozostali będą składać wyjaśnienia po przyjeździe, który nastąpi w ten weekend. Z podróży wrócił wcześniej tylko dyrektor śląskiej kasy, aby stawić się w NSA, który rozstrzygnął, że śląska kasa nie musi płacić funduszu wyrównawczego kasom biednym, w tym lubelskiej. Na orzeczeniu NSA, które oznacza dla nas utratę 32 mln zł wyrównania za 2001 r. dyrektora Borowicza nie było.