Magda straciła pracę. Tak się czasem w życiu zdarza.
Wizyta pierwsza
- Świadectwa pracy są w porządku, dyplomy też. Ale nie można dokonać rejestracji bez zaświadczeń o dochodach za czas, kiedy pracowała pani na niepełny etat…
W sezonie urlopowym nie jest łatwo zdobyć zaświadczenia z trzech zakładów pracy… ale czego się nie zrobi dla ubezpieczenia zdrowotnego. I zasiłku!
Wizyta druga, dwa miesiące później
Po dwóch godzinach oczekiwania na korytarzu, godz. 14.30.
- Zaraz, zaraz... Na tym zaświadczeniu jest inna data niż na świadectwie pracy. Tu jest napisane, że pracowała pani do 27 stycznia, a tu, że do 28 stycznia. Trzeba ujednolicić. To już najwyżej dokonam na razie rejestracji ręcznej, a pani to później doniesie. Ale zarejestruję panią już jutro, bo tu jeszcze muszę policzyć… Proszę przyjść jutro o 8 i wejść bez kolejki.
Wizyta trzecia, następnego dnia
Po wysłuchaniu złorzeczeń, że po znajomości pcha się bez kolejki, Magda ponownie zjawia się w pokoju nr 106.
- O, tu na świadectwie pracy nie jest napisane, gdzie pani była zatrudniona.
- Ale jest pieczątka pracodawcy. To nie wystarczy?
- Nie, jeszcze tu musi być napisane. Proszę to załatwić. I to zaświadczenie. Ja teraz idę urlop, więc zapraszam za 2 tygodnie.
Wizyta czwarta, dwa tygodnie później
- Jest pani stanu wolnego?
- Tak.
- Ma pani orzeczony stopień niepełnosprawności?
- Nie.
- Nie prowadziła pani nigdy działalności gospodarczej?
- Yyy… kiedyś tam… ze 100 lat temu…
- Prowadziła pani działalność?! - na twarzy urzędniczki odmalowało się zdziwienie.
- Ale już dawno nie prowadzę!
- To musi pani przynieść zaświadczenie o wykreśleniu ze spisu ewidencji.
- Ale ja chyba nie wykreślałam, tylko zawiesiłam.
- To nie może się pani u nas zarejestrować. Musi pani wykreślić. Bez tego nie mogę dokonać rejestracji.
Wizyta piąta
- Proszę, proszę. I co, ma pani to zaświadczenie? - zapytała miła urzędniczka.
- Mam - odpowiedziała z ulgą i niemal słyszalnym w głosie szczęściem Magda.
- No dobrze, to już będzie wszystko. Jest pani stanu wolnego?
- Tak.
- Ma pani orzeczony stopień niepełnosprawności?
- Nie.
- Nie ma pani ziemi?
- Nie. To znaczy… yyyy… mam działkę rekreacyjną.
- Nad jeziorem?
- Tak.
- Ale czy ją się podaje w hektarach przeliczeniowych?
- No nie wiem… to taka działka na lato tylko, z domkiem letniskowym.
- To musi mi pani przynieść z gminy zaświadczenie, co to za działka.
Chwila milczenia.
- Zarejestruję panią dzisiaj, ale proszę donieść to zaświadczenie.
- A nie może być np. akt własności?
- Nie, musi być zaświadczenie. Proszę teraz poczekać na korytarzu, ja wprowadzę te wszystkie dane i panią zawołam.
W piętnaście minut później
- Proszę tu podpisać czytelnie z dzisiejszą datą.
Pani Magda posłusznie wypełniła polecenie urzędniczki.
- A teraz pójdzie pani do pokoju nr 105, dobrze? - badawczo spojrzała na Magdę, jakby chciała się upewnić, że zrozumiała ten ładunek informacji. - Może ja tu napiszę: pokój 105, to jest naprzeciwko.
- Tak wiem, zauważyłam.
- Później pójdzie pani do pokoju nr 4 do pośrednika pracy. Stamtąd jeszcze odeślą panią do pokoju 101 - wszystkie informacje urzędniczka skrupulatnie zapisywała, na wypadek, gdyby pamięć pani Magdy potrzebowała wsparcia.
- I po wypłaty zasiłku albo gdyby chciała się pani wyrejestrować, to już proszę chodzić do pokoju 101.
- Dobrze, dziękuję.
Pani Magda z ulgą zamknęła za sobą drzwi rejestracji, nie mogąc uwierzyć, że to już (prawie) koniec.
Po rejestracji
- Dzień dobry, ja się właśnie zarejestrowałam i miałam tu przyjść w sprawie ubezpieczenia - pani Magda na dowód pokazała urzędniczce kartkę z zapisanymi przez jej poprzedniczkę kolejnymi numerami pokojów.
- Ależ nie, proszę pani, pani powinna najpierw pójść do pokoju nr 4.
- Nie, proszę pani. Pani z pokoju 106 wysłała mnie do 105, a dopiero potem do 4. O, tu jest napisane.
- Nie, najpierw do 4, bo od tego, co tam pani powiedzą, zależy, co ja mam zrobić.
Zrezygnowana pani Magda posłusznie zwlokła się piętro niżej. Na szczęście do pokoju nr 4 nie było kolejki. Gdy weszła, miała wręcz wrażenie, że każdy z trojga urzędujących w pokoju pracowników patrzy na nią z nadzieją na chwilowe przerwanie beztroskiej bezczynności. Wybrała młodą urzędniczkę, która siedziała najbliżej.
- Mhm… Ofert pracy kierunkowych nie ma. To mogę wyznaczyć pani wizytę na listopad i wtedy weźmie pani zasiłek za kilka dni października, albo na grudzień, to wtedy już dostanie pani za cały listopad z wyrównaniem za październik.
- Proszę na grudzień.
I z powrotem w pokoju 105…
- A jednak miała pani najpierw przyjść do mnie, a potem do pokoju 4 - ze śmiechem zaczęła urzędniczka - Właśnie do mnie dzwonili z rejestracji. Dlaczego pani nie powiedziała, że dopiero się pani zarejestrowała?
- No przecież mówiłam, nawet pokazywałam pani kartkę.
- Och, jakoś mi umknęło. No dobrze, to proszę o dowód…
* * *
- Pięć minut później, trzy miesiące po pierwszej próbie, z ulgą w sercu i upragnioną pieczątką w legitymacji ubezpieczeniowej opuszczałam Miejski Urząd Pracy w Lublinie - opowiada pani Magda. - Byłam pewna, że teraz poradzę sobie już ze wszystkim. Bo czyż może być na świecie coś trudniejszego niż zmagania szarego człowieka z urzędem?
Ewa Jachimek