Przemierzyli kilometry na rowerze i z aparatem, by sfotografować malowidła graficiarzy. Teraz będą je szeregować według podpisu zostawionego na tych "dziełach”. Ich autorzy, jeśli zostaną złapani na gorącym uczynku odpowiedzą nie za jeden, ale za wszystkie przez siebie wykonane.
Dlatego strażnicy pomyśleli, żeby zastosować inną strategię niż dotychczas. Przez kilka tygodni jeden z nich jeździł po całym mieście na rowerze i za pomocą aparatu cyfrowego tworzył bazę danych. - Jak się okazało, najwięcej graffiti znajduje się na osiedlu Niwa. Zapewne dlatego, że to stosunkowo młode blokowisko - opowiada Jacek Barbaś ze Straży Miejskiej, który zajął się całą akcją.
Stworzony katalog ze zdjęciami nie został jeszcze jednak zamknięty. Do obfotografowania pozostało kilka osiedli. Poza tym do komputera będą trafiały wszystkie nowo napotkane lub zgłoszone przez mieszkańców bazgroły. Właśnie na anonimowe, telefoniczne zgłoszenia liczą strażnicy najbardziej. Niektóre graffiti powstają przez kilka nocy. Dlatego strażnicy apelują, aby każdy nowy malunek zgłaszać od razu na policję lub do nich.
Na tym jednak cała akcja się nie zakończy. W październiku miejscy strażnicy wyruszą do puławskich szkół. - Nie chcemy na razie mówić, jak będziemy działać, żeby nasze plany nie spaliły na panewce - wyjaśnia tajemniczo Robert Klimek, zastępca komendanta Straży Miejskiej.