Nikt nie czuje się winny przyjęcia do pracy w puławskim Domu Dziecka chorej
na gruźlicę kobiety.
27-letnia kobieta pracowała w puławskim Domu Dziecka jako pomocnik wychowawcy. Trafiła tam za pośrednictwem Powiatowego Urzędu Pracy. Przed przyjęciem na staż zrobiła podstawowe badania w zakładzie medycyny pracy SPZOZ w Puławach. Nie wykazały przeciwwskazań do pracy z dziećmi.
W sierpniu, po dwóch miesiącach, stażystka zasłabła w pracy.
Sprawą zajmuje się prokuratura.
Dyrektor Piekarz winnego już znalazł.
Anna Szydłowska, ordynator oddziału chorób płuc w puławskim szpitalu, przyznaje, że gruźlicy w tej sytuacji można było wprawdzie nie rozpoznać, ale należało zlecić wykonanie dodatkowych badań, np. zdjęcia płuc. - Ta kobieta była bardzo wychudzona, bo cierpiała na anoreksję. Już choćby to powinno dać do myślenia lekarzowi.
Ale doktor, który badał pacjentkę, nie ma sobie nic do zarzucenia. - Z urzędem pracy mamy umowę tylko na badania podstawowe. Zresztą, pytałem kobietę o zdjęcie klatki piersiowej, ale stwierdziła, że ma takie w domu - mówi Zbigniew Figaszewski z zakładu medycyny pracy przychodni specjalistycznej SPZOZ.
Doktor przyznaje, że zastanowił go kiepski wygląd kobiety, ale - jak sam mówi - ta zapewniała go o dobrym samopoczuciu. - To pracodawca powinien obowiązkowo wysłać pracowniczkę na dodatkowe badania.