Rozmowa z Piotrem Karwalą, autorem książki „Męska szafa - instrukcja obsługi”.
Piotr Karwala pochodzi spod Nowego Sącza, obecnie mieszka we Wrocławiu. Wraz z zespołem Dandycore napisał modowy poradnik dla mężczyzn „Męska szafa - instrukcja obsługi”. Jego przeczytanie ma sprawić, że mężczyźni staną się w pełni samodzielni w kwestiach stylu, bez poświęcania na to ogromnych ilości czasu. W sposób, który najbardziej cenią, prosty i przejrzysty.
• Wrocław vs Lublin. Zachód vs wschód. Czy dostrzegasz różnicę w stylizacjach w dwóch skrajnie położonych miastach?
– Widać różnice. Wrocław jest bardzo hipsterskim miastem. Takim, które dużo czerpie z zachodu, gdzie przychodzą trendy i widać, że one dominują. Standard to typowi hipsterzy z brodami, tacy jak ja (śmieje się), chodzący do barberów. Ludzie wyglądają dość podobnie, bo jednak dominuje tam pewien styl. W Lublinie ludzie wydają się bardziej zrelaksowani. Dla nich ubiór nie jest aż tak ważny. To nie jest wada – nie wyglądają źle, tylko ubierają się bardziej jak oni, są sobą. To, jak wyglądają wyraża to, kim są.
• Czy zauważyłeś na lubelskich ulicach jakieś szczególnie dobre stylizacje i modowe wtopy?
– Nie było takich, które by się jakoś szczególnie negatywnie wyróżniły. Jak to w każdym mieście, zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś próbuje za bardzo i powstaje z tego karykatura. Jeśli chodzi o te dobre, podobało mi się w nich przekonanie, że nie trzeba na siłę wtłaczać się w jakąś estetykę, a można pomyśleć: „O, to mi się podoba, może to nie jest to, co noszą wszyscy, ale to jest coś, co jest moje”.
• Jakie rady masz dla modowych laików, którzy dopiero chcą rozpocząć swoją przygodę z ubieraniem się?
– Warto skupić się na klasyce. Dobrze dopasowany garnitur, biała koszula czy jeansy to części garderoby, które funkcjonują w modzie od bardzo dawna. Najbardziej klasyczny zestaw to ciemne, nieopinające jeansy, do tego biała albo błękitna koszula, wpuszczona w spodnie. To taki uniwersalny zestaw, by mężczyzna wyglądał dobrze i wzbudzał szacunek.
• Nie każdemu taki elegancki strój przypasuje.
– Kluczem jest dopasować swój styl ubierania się do swojego stylu życia. Jeżeli np. jest się kierownikiem budowy, gdzie zawsze trzeba chodzić w ochranianych butach, to chodzenie do tego w garniturze, w miejscu pełnym błota, nie spina się. Dla takich osób jest styl „workwear”, gdzie wyglądamy trochę jakbyśmy chodzili do fizycznej pracy, ale pozostajemy eleganccy. Nosi się jeansowe, a dokładniej denimowe koszule (denim to materiał roboczy, bardzo wytrzymały) i spodnie typu chino (bawełniane, z kieszeniami szytymi od boku) - są formalne, a jednocześnie wygodne.
• A co dla bardziej aktywnych?
– Luźny styl streetwearowy, który jest absolutnie dla każdego. Chodzi w nim przede wszystkim o wygodę. Standardem są więc sportowe buty, jeansy, chinosy czy joggery (bardzo elastyczne spodnie) oraz nieformalne koszule (których nie wkładamy w spodnie). W klasycznym stylu, wszystko jest dopasowane, żeby podkreślić sylwetkę. W nieformalnym, jesteśmy w stanie pozwolić sobie na oversizowe rzeczy np. szersze spodnie.
• Jak powinniśmy się ubierać, jeśli chcemy być modni?
– Jeśli chcemy wejść w temat mody, unikajmy rzeczy, które są modne. Nie skupiajmy się na tym, że w tym sezonie modny kolor to np. szałwiowy. Polecam iść w stronę klasyki, zacząć od kolorów bazowych, takich jak: granat, błękit, butelkowa zieleń czy beż, które będą się uzupełniały, a my zdejmujemy z siebie ciężar komponowania ich, bo nieważne co ubierzemy, zawsze będzie dobrze.
• Moda nie uchodzi za męską. Dlaczego mężczyźni mają problem z ubieraniem się?
– W naszej kulturze moda jest raczej domeną kobiet. W dzieciństwie, dziewczynki ubierają lalki, a mężczyźni zajmują się samochodami, robotami czy rakietami. Dziewczynki chcą ubierać się same, ale chłopców już ubierają mamy. Później mężczyzn ubierają dziewczyny i żony. Mężczyźni nie czują się w tym samodzielni, ale też nie czują takiej potrzeby. Mimo, że gdyby ubierali się sami, byliby w stanie ubrać się dokładnie tak, jak się czują. Wyglądaliby i czuli się lepiej.
• Skąd u Ciebie zainteresowanie modą?
– W pewnym momencie w moim życiu - chwilę po liceum - uznałem, że chcę wyglądać lepiej, a przede wszystkim poczuć się lepiej. W liceum miałem totalnie niezadbane, bardzo długie, kręcone włosy. Wygląd mało mnie obchodził. To były czasy, kiedy wychodziło się z bazarowego kupowania, sieciówki dopiero wchodziły do mniejszych miast. Chodziłem wtedy w tych samych koszulach i bluzach czy brzydkich rybaczkach.
• Czy wydarzyło się coś, co spowodowało przełom?
– Zawsze chciałem iść pod prąd. Mówiono mi, że przed maturą nie powinno się ścinać włosów, bo to przynosi pecha. Ja ściąłem włosy i zdałem. To był moment, kiedy zobaczyłem, że można wyglądać inaczej i lepiej.
• W jaki sposób zacząłeś poszukiwać swojego stylu?
– Próba zrozumienia tego wszystkiego to była powolna i mozolna droga. Dobrze wiem, że mężczyźni mają problem z wieloma rzeczami na początku, bo sam przez to przechodziłem.
• Co u Ciebie stanowiło największy problem?
– Paradoksalnie, nie było to związane z ubiorem, a podejściem do ubioru. Nie wiedziałem czy wybory, które podejmę np. czy wybiorę taką koszulę czy taki sweter, będą dobre. Najtrudniejsza była samodzielność. Jak już się zacznie tę przygodę, to odkrywamy coraz więcej rzeczy, idzie nam coraz łatwiej i stojąc przed szafą nie musimy się zastanawiać czy coś pasuje do czegoś, po prostu to wiemy. Na początku takie przełamanie się jest najtrudniejsze.