W trakcie gry plany się jednak zmieniły i ostatecznie lublinianie powinni się cieszyć, że zremisowali z ekipą z Opola 1:1. Ratownikiem lubelskiego zespołu ponownie został Janusz Iwanicki, który idealnie przymierzył w samo "okienko” w doliczonym czasie gry, zapewniając swojej drużynie punkt.
Pozyskany przed sezonem ze Stali Stalowa Wola zawodnik już drugi raz uratował skórę kolegom. Wcześniej jego trafienie z Turem Turek dało jednak "żółto-biało-niebieskim” trzy punkty. Tym razem zdobycz była mniejsza, ale radość po końcowym gwizdku chyba taka sama.
Gospodarze w całym spotkaniu na pewno częściej utrzymywali się przy piłce, ale jak zwykle w tym sezonie, nie mieli pomysłu, jak rozmontować defensywę rywali. Goście z kolei już w 4 min mogli pokusić się o gola. W dogodnej sytuacji znalazł się niegdyś próbowany w Górniku Łęczna Charles Nwaogu, ale nieczysto trafił w piłkę. W kolejnych fragmentach groźniejsi byli "motorowcy”. Najpierw z dystansu uderzał Krzysztof Lipecki, a po chwili piłki w dobrej sytuacji nie opanował Marcin Popławski. W 22 min groźnie było po zagraniu Iwanickiego, ale niebezpieczeństwo zażegnał Pape Samba Ba.
Po przerwie pierwsi do głosu doszli lublinianie. W 57 min w świetnej sytuacji znalazł się Paweł Maziarz, ale jego uderzenie po krótkim rogu zdołał odbić Marcin Feć. Kilka chwil później wymarzoną okazję do otworzenia swojego bramkowego konta w koszulce Motoru miał Jarosław Pacholarz. 23-letni napastnik nie wiedział jednak, jak zachować się w dogodnej sytuacji i skończyło się tylko na strachu defensorów Odry.
W 66 min po raz kolejny w bieżących rozgrywkach podopieczni Ryszarda Kuźmy w fatalny sposób dali sobie wbić gola. Michał Zawadzki zamiast do kolegi, podał do rywala. Paweł Monasterski skorzystał z prezentu, po czym idealnie obsłużył rezerwowego Michała Filipowicza, a ten mocnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Przemysławowi Mierzwie.
Miejscowi ambitnie dążyli do wyrównania i powinni to zrobić już po trzech minutach. Znowu szansę miał kapitan ekipy znad Bstrzycy. "Papaj” posłał jednak piłkę nad poprzeczką. W kolejnych fragmentach lublinianie bili głową w mur i kiedy wydawało się, że znowu nad zespołem Motoru i trenerem Kuźmą zbiorą się prawdziwe czarne chmury z pomocą przyszedł Iwanicki, który swoim strzałem "zerwał pajęczynkę” z bramki Odry. Gdyby nie "Iwan” Motor wybierałby się na najbliższe wyjazdy do Poznania i Zabierzowa w bardzo trudnej sytuacji.
Przed rokiem w Lublinie obie jedenastki także podzieliły się punktami. Oby, więc powtórzyła się również historia z zeszło sezonowego rewanżu, bo Motor wygrał w Opolu 2:0.
Motor Lublin - Odra Opole 1:1 (0:0)
0:1 - Filipowicz (66), 1:1 - Iwanicki (90+2).
SKŁADY
Motor: Mierzwa - Zawadzki, Ptaszyński, Bożyk, Misztal, Maziarz (58 Oziemczuk), Lipecki, Żmuda, Pacholarz (77 Kamiński), Popławski (79 R. Król), Iwanicki.
Odra: Feć - Samba Ba, Surowiak, Ganowicz, Filipe, Monasterski, Copik, Tracz (82 Jaskólski), Rogowski, Józefowicz (72 Piegzik), Nwaogu (46 Filipowicz).
Żółte kartki: Bożyk (Motor) oraz Surowiak (Odra). Sędziował: Jarosław Chmiel (Warszawa). Widzów: 1000.
POWIEDZIELI:
Przed rokiem też było 1:1, ale chyba bardziej cieszyliśmy się właśnie w poprzednim sezonie. Tym razem po meczu z Motorem nastroje nie są najlepsze. Zakładaliśmy sobie, że przyjeżdżamy do Lublina, żeby nie przegrać, ale teraz żałujemy dwóch straconych punktów. Czy traktuje mecze na Lubelszczyźnie jakoś szczególniej? Na pewno spędziłem tu trochę czasu i fajnie jest tutaj wrócić, ale chyba jednak emocje będą większe, kiedy przyjdzie mi się zmierzyć z Górnikiem Łęczna. W końcu od momentu rozstania z Łęczną jeszcze z nimi nie grałem.
- Nam przychodzi chyba cieszyć się z tego punktu, bo uzyskaliśmy go w dramatycznych okolicznościach. Na pewno nie cieszy nas ten remis ze względu na naszą ogólną sytuację. Przed meczem punkt także nie był szczytem marzeń. Chcieliśmy na pewno na własnym boisku zdobyć komplet "oczek”. W pierwszej połowie powinniśmy tę jedną bramkę strzelić i pewnie wtedy wyglądałoby to troszeczkę inaczej. Nie ma co ukrywać, że Zawadzki przy straconym golu popełnił fatalny błąd, rozegrał tą akcję dla Odry. Nie chce go jednak dodatkowo dobijać. Pewnie przydałaby mu się psychiczny odpoczynek, ale jestem daleki od tego, żeby sadzać go na ławce. Trzeba leczyć w takich sytuacjach piłkarzy pozytywnie, czyli w drugą stronę.
- Wszyscy, którzy byli na meczu widzieli, że zremisowaliśmy wygrany mecz. Gra się do ostatniego gwizdka i nie można sobie pozwolić nawet na ułamek dekoncentracji. Nam się to jednak przytrafiło, a dodatkowo zawodnik Motoru zdobył bramkę życia i skończyło się, jak się skończyło. Z przebiegu gry może był to mecz remisowy, ale to kolejne spotkanie, kiedy prowadzimy i nie potrafimy dowieźć przewagi do ostatniego gwizdka. Udało się nam to jedynie z Kmitą. Prowadziliśmy natomiast i w Stalowej Woli i w Płocku. Szkoda tych 3 punktów, bo teraz czekają nas trudniejsze mecze.